Sunday, June 24, 2007

Adapter




annette nazywała je straszydłami
lubiły atakować w ciemnościach
po zasunięciu rolet przytwierdzały
jej rubinowe usta do oparcia łóżka

kiedy pytałem o sny była wyciszona
opowiadała o upałach w toronto
cyrylu i metodym którzy na east york
podpowiadali wędrownym kaznodziejom

bez wątpienia wierzyła w ideę metanoi
krzyczała że jest matką joanną tą wielką
od aniołów zrywałem ją z ogrodu od gości
domowników i zamykałem na klucz

choć wciąż się modlę do judy tadeusza
już mówię o annette moja opętana
milknę bez wyrzutu gdy szlocha pod stołem
lub wyrzuca adapter przez okno na przechodnia

spokój nawet pozorny jest za cenę złota
gdy żółkną jej policzki wiem że idzie burza

23.06.2007r.


1 comment:

Anonymous said...

piękne wiersze ..jak zawsze rzeczowo realistyczne..
zasługują na pochwałę..
tymczasem pozdrawiam krótkim cytatem :
"bo przeszłość odpływa wspomnieniem ironicznym...złośliwie zostawiając taką rzeczywistość abym nawet na chwilę nie mydliła sobie oczu nadzieją..."

in memory ...