Sunday, July 1, 2007

Kafka


Sonet.


Nad lasami Jerycha lśni dym z białych jezior,
Franz płacze o poranku, deszcz topi owady,
na łące wstają martwi na dźwięk kawalkady,
ktoś nierówno oddycha ukryty przed rzezią.

Franz myśli o wampirach, chce być nieśmiertelny,
palące się wróble spadają z gór na ziemię,
kilku żywych Jonaszy zacisnęło rzemień,
on dotyka swetra, wykwitów z białej wełny.

Gdy przyjdą czterej jeźdźcy, będę już gotowy,
wbiję puginał w ich ciemny splot słoneczny,
ja - karzeł w garniturze i pan wód płodowych,

kiedyś pomszczę ciało i stanę się odwieczny,
ćmy, moje kochanki stroniące od rozmowy
pozabijam krawatem obłym i walecznym.

30.06-1.07.2007r.

No comments: