Friday, February 22, 2008

Wiedeń 8 km/h*


Sonet.

Z cyklu: RÓWNOLEŻNIK

Oto czas beznadziei, tylko sen łopocze
w prądach rzeki nabrzmiałej jak język Piłata,
zza wzgórza przy katedrze wybiega szarlatan,
z dziwnie czułą tkliwością wypala bzom oczy.

Pod prochowcem limuzyn dojrzewa tatarak,
wraz z nim powoli milkną zimne ciała madonn
w szalach z celuloidu, z chustą jak komnatą,
zasłaniającą twarze skrzydłami Ikara.

Tej nocy w kamienicy zamieszkał na piętrze
pewien chłopiec o oczach włóknistych jak całun,
rano przyszedł szaleniec z nożem w kształcie tęczy,

a on był taki ciepły jak takt madrygału,
ramiona splótł w słonecznik złamany naprędce,
potem na środku łóżka - diament, krew i skały.

23.02.2008r.

* Prędkość wiatru.

1 comment:

malinowe said...

świetne są te sonety. bardzo dobrze się ich "słucha". jako człowiek o wobraźni nieco muzycznej dobrze radzę czytać na głos wielokrotnie i sprawdzać, czy nic nie zgrzyta. bo miejscami mi zgrzyta jednak.