Saturday, February 27, 2010

Sonata petersburska


w cerkwi kosmy i damiana
stara petra wołodkinowa
(kobieta o rękach samobójcy
i ustach rosyjskiej tancerki)
z ikoną matki opiekuńczej
wsuniętą w rozdarty szynel
opłakuje swojego małżonka.

ciało dymitra jest już rozdzielone
na wiele promieni i stężeń.
biodra dymitra przypominają lato
w sankt-petersburgu (trudno w to
uwierzyć, ale wciąż są w nim
te wszystkie apteki oddalone
od newy na długość lekarstwa).

petra zmęczyła się długim grzebaniem:
marzy o dalekich wyspach sachalinu
i o mężczyźnie (piersi jak dwie hostie
rozpuszczone w krzyżmo), o którym
będzie mówić adonai intonując ruskie
hosanna. który nie umrze od razu
ani z pierwszym porażeniem wiatru.

dusza dymitra jest już oddana
rzece zdrajców i oskarżycieli.
głowa dymitra myśli o aktorkach
z teatru maryjskiego (jak wdzięcznie
tańczyłyby w wodzie przejrzałe niczym
liście herbaty lub kłącza serpentyny).
o śmierci, tak bardzo niefrasobliwa.

módlmy się za petrę,
gdy nicość ją pochłania
czarnym dymem korzenia
kosteczka po kosteczce.

módlmy się za dymitra,
gdy zaczyna płakać
z nogami splątanymi
trawą apokryfów.

27.02.2010r.

Słowo do Edypa


opowiedz nam o tym
nad czym tracisz kontrolę
i o tym do którego
mówisz asperges me

zdradź jak każdego dnia
zasłaniasz dłońmi okna
i kradniesz matce ciało
tkanina za tkaniną

wyobraź sobie chłopca
galopującego na koniu
który lewą ręką przyciska
do boku modlitewnik

kiedyś zatrzyma się
pod twoim domem
i krzyknie że przybył
bo musi cię ukarać

przypomnij sobie helenę
trojańską lub którąś z kobiet
z filmów viscontiego
ją przekonaj o niewinności

oczywiście twoja krew
przewyższy naszą krew
razem z twoim bogiem
my z dala i na deszczu

luty 2010r.