Saturday, March 27, 2010

Na ożywienie zmarłej matki


Parę słów o czułości, niewiele, ślepy traf,
białym szlakiem odbarwień, ziemią tęcz i śniegu,
zakrył wszystkim ramiona, a potem cień ze szkła
obiecał, że nikogo nie zbraknie u brzegów.

Ale łódź się zatrzęsła, camera obscura
wypadła z rąk mateczce, splątując się z płaszczem,
popłynęła pokornie jak krew z ran po kulach,
na samo dno przypadku mateczka-drobiażdżek.

Choć słońce całopalne nie świeci już w jej tiul,
a ogary nie pomkną, by strzec jej portretu,
na przedmieściach tej skóry mały oszust, ból,
rozbije wnet namioty bogów z Nazaretu.

Parę słów o czułości, choć trochę, głuchy płacz,
matuchna będzie nimfą albo anielicą,
w strugach wody i ciała obmyje moją twarz
nad zbiornikiem, którego nie spalą ni spłycą.

27.03.2010r.