Thursday, April 28, 2011

Brewiarz


To, co mnie zabiło,
wyniosłem na zewnątrz,
by stało się tobą.

Boże mój boże
czemuś mnie opuścił.

Warszawa, 28.04.2011r.

___________________________________________

Fot. Paul Fryer, Ophelia.

Wednesday, April 27, 2011

Anagram


Ten, który mnie zadręczył, stoi dziś przy tobie.
Doświadczaj go w oddaleniu. Kolor i proporcja,
precyzja i osłona – podążą za tobą i ocalą cię.
Nie spożywaj pokarmów, a nie rozbije ust twoich
o skrzydło. Nie nazwie cię najdroższym. Nie uderzy

diamentem w twarz jakby mierzył w szklaną elipsę.
Pomiędzy moją pieśnią a twoją skargą, Jeremiaszu,
nasz Bóg piękny jak anagram. Jak płótno malarza
przebitego lustrem. On się nie uskarża – jest morzem
i łodzią, fiolką tabletek, elegią, gwiazdozbiorem.

Coraz trudniej mi go wielbić – trudniej niż mierzyć
do siebie w letni wieczór z broni, gdy nie ma nadziei
na ranę, na dym oddarty od powietrza. A wszystkie
narody ziemi znaczą tyle, co dzban mokrej gliny,
z którego się pije, w którym się obmywa, zanurza

resztki palców. Oby nasz Bóg nigdy nie zwlekał.
Nie zniósłbym, Jeremiaszu, gdyby to serce z wody
i popiołu, przez które oślepłem, przełamało promień
i spaliło mnie żywcem. Noce są długie, paschy przenikliwe:
łudzę go jeszcze świętymi czynami. Jeszcze pokrzepiam.

Dla niego zasypuję otchłań krwią i ziemią.

27.04.2011r.

Friday, April 22, 2011

Requiem


Boże mój. Pochłonąłeś nas wszystkich.
Niech Twoje imię będzie błogosławione
mówili ci, którzy rozumieli sens poematu.
Odzyskiwali dawny bieg ciała. Snuli skutek
jak bielidło rozlane w ciemnym mieszkaniu.

Trwał czas rozkwitu i nikt nie miał odwagi
prosić o słowa, którymi nas oszołomiłeś.
Mieliśmy przecież arkę. Jej oddzielona głowa
świeciła nocą nad rozbitymi amforami.
Nie utyskujcie nad zimnem znaków

powiedziałeś, Boże, sczytując nasze sny.
Zrywając nam sznury jak nieporozumienia
ze sztywniejących karków. Linki do bielizny,
paski, jedwabne chusty. Nam niosącym wota
jak prawa do ślepoty. Jak szczelinę domu.

Ich modlitwa była rozmową o krwi.
Ja prosiłem Cię o jesień. Jesień pełną
rozkładających się krzewów. Ostu. Bylin.
Rozumiałem. Przeszedłeś przeze mnie
jakby moje ciało było skutkiem zmowy

i już nie wrócisz zdjęty obrzydzeniem.

Wielki Piątek, 22.04.2011r.

Wednesday, April 20, 2011

Tunika


galatea umarła
nie zapytawszy
o tkliwość smak
lub oczekiwanie.

jej pragnienie
by zrodzić księgę
ze świata sanatoriów
przejęło mnie do końca.

zapewne to był błąd -
- coś bezowocnego
lub źle owocującego.
być może próba przejścia

albo myśl przestępcy.
czym różni się studium
od ludzkiej kości
białej jak cukier?

na ile mój demon
odpowie twojemu
jeśli ich zetknę
przy łamaniu chleba?

21.04.2011r.

Sunday, April 10, 2011

Andriej Rublow: opus magnum


Śmierci, śmierć cię czeka.

J. Donne, Sonet X

Tak dalece zmieniony, niepodobny sobie,
nieludzki, niejednaki: ciało w obcym domu,
nie chciałem byś zrozumiał, że ktoś się dokonał
w nas samych tak, jak ojciec. Że ktoś to opowie.

Czyjś ciepły głos jak klangor ptaków padłych w locie
wyśmieje tę elegię, która nas kaleczy,
i stanie sam nade mną, bym jasno złorzeczył,
wysłucha mnie uważnie, piękny od odrodzeń.

Odejdź, proszę, Andrieju, przyniosłem tobie śmierć,
nie należy topielcom kłaść ikony na twarz,
obrazy nie przemyją ciemności, którą przejść

oznacza nie zmartwychwstać, spłonąwszy w drugi blask,
przebacz ten jęk, malarzu, wróć, by oddać Mu cześć
dłonią suchą jak proso, zgiętą w rodzinny strach.

10.04.2011r.