Monday, November 28, 2011

Anadiomene


Andrzejowi Gronczewskiemu

Jestem, Anadiomene. Możesz mnie poświęcić:
najpierw zsunie się głowa, matka moich domów,
potem spłynie obojczyk – zawiązka kokonu.
Deszcz wiele porozdziela, przetoczy, oszczędzi.

Nade wszystko surowość. Ciągłe przesłanianie
ciemnych jasną zasłoną, martwych drzewem życia.
Dziś wierzę w osłonięte, wypełniam przebicia
pokruszoną wikliną, z reszty tworzę znamię.

I choć, Anadiomene, zatrzaśnięto bramę,
wszystko już wyjaśnione. Mówię o nadziei,
która zeszła do siebie, chcąc odnaleźć lament

i znalazła potworność. Nikt się nie ośmieli
nazwać jej opiekunką. Uderza odłamek,
mijasz poranionych – niemal zrozumieli.

28.11.2011r.

2 comments:

Anonymous said...

przekombinowane te metafory 'splynie obojczyk' . "poezja" przepoetyzowana, a moze tylko misterna konstrukcja katedry, w ktorej nie ma nic..?

Karol Samsel said...

Zapewne gdyby ta katedra była kapliczką, coś by się pojawiło...