Sunday, December 4, 2011

Abiectum (6)


krótko trwała moja rozpacz.
przyzwyczaiłem się do małych
gruzełków pozostawianych
na rzeczach przez wszystko,

co utraciliśmy, ojcze. buduję
teraz ogród i łączę ziemię
z pędem. wierzę, że w końcu
narodzi się ciało, nie zaś jego

przetoka. nie boję się zarazy
ani ryku ulewy. drżę jedynie
na myśl o pałeczce cholery
wielkości szpilki. boże, ona

odwróci nasze skóry do piasku,
a wówczas nic dla nas, ojcze.
może kwiaty na poplamionej
ligninie. może resztki ampułki

wbite w naszą twarz. według
starych wiar w czasie choroby
przez ziemię przetacza się
zaklęcie. nie mów go, ojcze.

rozprosz ciemność nocy.

4.12.2011

Krzysztof Schodowski, "Ulotność refleksji"

2 comments:

Margarithes said...

Czekam na tomik, czekam...

Karol Samsel said...

Wiem, Małgosiu. Wszystkie siły teraz wkładam w Abiectum. Niedługo koniec.

Dziś doszedłem do wniosku, że epilog mógłby być napisany w formie poematu trzynastozgłoskowcem.

Muszę to sobie dokładnie wyobrazić.

Ściskam Cię i dziękuję, że czytasz to teraz - kiedy się rodzi.