Friday, September 30, 2011

Abiectum



wyobraź sobie pasmo,
które przecinasz, aby
uwolnić linię zwiniętą
wokół szyi dziecka.

milcz: oto dotykasz
polichromii kościoła
płonącym zniczem,
a ściany transeptu

kołyszą się jak spalona
kołyska. przypowieść
o zgubionej drachmie
mogłaby opowiadać

o zajętym dominium.
mógłbyś zrozumieć
więcej, a zamiast tego
dzielisz się przeczuciem.

czy wiesz, że dawniej
lalki wytapiano
ze srebra?

z zakażonych ran
nie odsączało się krwi.
z rozkutych ścian
tworzywa.

30.09.2011r.

Krzysztof Schodowski, "Bez tytułu"

Monday, September 26, 2011

Dessous



chrzęst i chrzest
dwie powierzchnie
którymi wyłożyłeś
posadzkę labiryntu


zastanów się, czy mógłbyś
odrzucić miejsce, które
jest twoim przytuliskiem.

spróbuj uczynić to powoli,
tak aby żadna wyniosła istota
nie miała ci za złe, że zaniechałeś
nad nią opieki. że ogłosiłeś

orędzie, które potem
przemieniłeś w pęknięte
łożysko. niech nic cię
nie oburza: dopuściłeś,

aby uschnął ogród
dojrzewający dzięki
powolnemu mieszaniu
ziaren. doprowadziłeś

tych ludzi do wściekłości
i nie znasz dnia – już dziś
wchodzą z harfami
do rozświetlonych sal.

śpiewają, że pragną
zagarnąć ocean i wyjmują
spłoszone, żyzne dłonie.
mówią: strzeżmy się,

ale ich głosu
nie niesie
ich cisza.

26.09.2011r.

Krzysztof Schodowski, "Bez tytułu"

Sunday, September 25, 2011

Szafa nr 40


Kuszące jest mówić o najnowszym tomie próz poetyckich Beaty Patrycji Klary jako o odwróceniu Trenów Jana Kochanowskiego. Temu podobieństwu – podobieństwu przez różnicę – poddał się autor posłowia do Zabawy w chowanego, Marcin Orliński, pisząc w zakończeniu swojej interpretacji: Beata Patrycja Klary najpierw wciela się w postać Jana Kochanowskiego, co pozwala jej urodzić własnego ojca, a potem przemienia się w postać Urszuli, dzięki czemu naprawdę staje się jego dzieckiem. Spostrzeżenie Orlińskiego jest o tyle trafne, co niebezpieczne dla lektury trenów Klary. Zgodnie z tym ujęciem bowiem zakłada się w Zabawie obecność podmiotu rozmytego, amorficznego, postaci stale przebywającej pomiędzy dwiema osobami dramatu: figurą martwą i żyjącą, Urszulą i Janem, córką i ojcem, kobietą i mężczyzną, poetą i dzieckiem. Tymczasem tom Klary to przede wszystkim tekst o samobójstwie jako sposobie na odnalezienie ojca, czyli: na odnalezienie straconego czasu.

(Macie swoją śmierć)

Żądza doprowadza Haviland do regresu w śmierć, śmierć bowiem jest jedynym faktem, tj. jedynym zdarzeniem rzeczywiście istniejącym. Tylko ona okazuje się ikoną budującą w hologramie świata pożądania tożsamość wyodrębnioną poza ów hologram. Dramatem Heleny, podobnie jak dramatem awangardy ponowoczesnej, jest jednak to, że ikona powraca do hologramu i staje się idolem. Po stadium pożądania, rozmyciu i zwielokrotnieniu podmiotu, następuje apatia i awersja: podmiot ulega rozproszeniu. Aby do tego nie dopuścić, język awangardy musi utrzymywać się w stanie wiecznego rozpoznawania ikony w hologramie, tj. nie pozwalać żądzy rozproszyć się w grotesce ani nie poddawać tego, co wydobyło się poza świat hologramu, idolatrii. Mam wiele wątpliwości co do tego, czy awangarda mogłaby pozostawać czujnym strażnikiem. Kobietę wisielca tylko raz widzi się jako ikonę, każda kolejna Jokasta jest wyłącznie idolem poprzedniej, wszystkie marzenia o niej to tylko wymowny powrót do świata hologramu. Jak zresztą ze zrozumieniem wskazuje Płaczek: w naszej wsi nie było nigdy oczu […] wszystkie wybito.

(Marzenie o Jokaście)

W najnowszym numerze "Szafy" także:

Krzysztof Schodowski - Karol Samsel: Altissimum (dział: Ekfraza).



Szafa. Kwartalnik literacko-artystyczny nr 40

Tuesday, September 20, 2011

Odjęcie


oto posążek kobiety, która
wskutek straszliwej pomyłki
straciła władzę w nogach.
zanim nadejdzie felczer,

mamy się w nią wpatrywać.
jeśli jeszcze żyje, urzeknie
ją to, że milczymy, widząc
przed sobą ziemię martwą

i żywą – i wybierając martwą.
niosąc ją pod dom i zapalając
światło na schodach. gloria
in excelsis: powie naszym

pokrwawionym rękom
i rozpuści w nich rzeczy
o nierównych krawędziach.

20.09.2011r.


Krzysztof Schodowski, " - "

Wednesday, September 14, 2011

Absalom


Krzysztofowi Schodowskiemu

o twarda, nieukołysana ziemio.
niczego już nie wypowiem.
uwielbiam cię i milczę:
jeśli trwa pora zenitu,

wznoszę domy i mosty.
jeśli trwa pora nadiru,
zgniatam kosteczkę
strychniny i zalewam

wrzątkiem. moje serce
pąsowe: wracam.
mój lesie nabiegły
krwią: odchodzę.

14.09.2011r.

Krzysztof Schodowski, "Refleksja"

Monday, September 12, 2011

Artpubgaleria: Altissimum


Serdecznie zapraszam w czwartkowy wieczór do Artpubgalerii. Razem z Krzysztofem Schodowskim chcielibyśmy opowiedzieć o Altissimum, czyli o poszukiwaniu jedności i poszerzaniu granic obrazu. Sam środek września, ale w ekfrazach trwać będzie ostatni dzień lata. Z nadzieją na spotkanie właśnie w tym czasie – zapraszam Państwa na wernisaż...

Drozd


odprawili nas.
fiakier dowiózł
pod stary tartak
mówiąc: na noc
śpijcie z chudobą

wrócę. matka
mu nie wierzy:
ma serce drozda.
głos przecieka
przez tarcicę.

niemoc.

12.09.2011r.

Sunday, September 11, 2011

Bukolika


Klaszczą kastaniety.
R. Brandstaetter

zatrzymaj się. oszczędnie i zapamiętale
odmierzaj granicę, za którą drzewa
zmieniają się w tor lotu jak ciała
poprzedzielane kiełkującym szkłem.
nie przygotuje cię nikt. mężczyźni
będą umierać, kobiety opłakiwać

upadające domy. czyż opłakiwać
oznacza posiąść czas i zapamiętale
drażnić się z nim jak mężczyźni,
którzy przywiązują do drzewa
starą klacz i ranią ostrym szkłem,
jakby zakrzykiwali echo jej ciała?

spójrz, jak ostrożnie martwe ciała
lgną do przychodzących je opłakiwać.
jeśli postawić jedno z nich przed szkłem
weneckim, chłonie siebie. zapamiętale
szuka ujścia wody i chce ścinać drzewa:
przypomniało sobie, jak cięli mężczyźni,

w jakiej ciszy korowali pnie. mężczyźni
życiodajni, mężczyźni niosący swoje ciała
ze zrozumieniem jak naszyjniki. drzewa
pełne listowia, mówiące: opłakiwać
to szukać pustyni i wciąż zapamiętale
odnajdować ją w ogrodzie nad szkłem.

są ci, których wzywasz - między szkłem
a skałą - i ci, których gubisz: mężczyźni
i kobiety. jarzmo, którym zapamiętale
obwiązujesz czoło. nic więcej: ani ciała,
ani krwi. ani boga, którego opłakiwać,
ani świata, którego osłaniać. drzewa:

na krzyż, stół, drzwi i kołatkę. drzewa
tu zostaną – świątki porysowane szkłem
i ty w dniu, w którym czas opłakiwać,
stojąc u świateł wejścia. mężczyźni
nie zrozumieliby rozpaczy tego ciała,
które nie należało do ptaka: zapamiętale

wracającego do człowieka. mężczyźni
twierdzili: powrót jest życiem. szkłem
świecącym w ranie – zbyt zapamiętale.

10-11.09.2011r.

Krzysztof Schodowski, "Twarze: 2"

Thursday, September 1, 2011

Wakat


Potrzeba laboratorium nowoczesnego, swoistej, auratycznej przestrzeni, aby stworzyć utwór, który nosiłby znamię solilokwium, tym samym: znamię artyzmu głodu. Narodziny laboratorium zaś zawsze zbiegają się w czasie ze śmiercią domu. Także, co szczególnie istotne, zbiegają się w przestrzeni: na gruzach domu rodzi się warsztat pracy. Solilokwium jest owocem pracy w laboratoriach głodu, mit zaś skutkiem nadprodukcji sensu w obozach śmierci. Drastyczne zestawienie, to prawda, niemniej jednak – zestawienie uzasadnione.

Choć mit to nic ponad utrwalone podanie, mimo to stabilizuje ono równowagę wartości kulturowych i cywilizacyjnych, funduje ich proporcje i charakter. W tym przeciwstawnym rozumieniu mitu i solilokwium jako narzędzi literatury sytej i głodującej, Kuczkowskiego należałoby uznać za mitologa, tym samym za poetę-ekwilibrystę, strażnika równowagi mitu, Szymoniaka zaś za artystę głodu, a więc mitomana, barbarzyńcę w ogrodzie, żądającego empatii, nie zaś satysfakcji, chaosu, nie równowagi, spisującego solilokwia, wątpiącego zaś w tekst, czyli w źródło.

Głód w Ameryce. Literatura głodująca i literatura syta - uwagi do "Poematu amerykańskiego" Krzysztofa Szymoniaka