Friday, July 20, 2012

Villon


umrę klaudio, a ty zanurzysz mnie
w obłoku. pan mój i bóg mój –
w sztolniach i na promenadzie
ropiejącego nieba. co miałem

ugrać ślepym losem? trefl urny?
czarnofigurowe dzieło eksekiasa?
chleb owinięty w rytm jak
w osypującą się sierść?

a jeśli boginka stylu kierowała
wszystkimi: elektrą, sade’em,
hemingwayem, wojaczkiem,
a dzieło życia pożarły dzieła

świata? niczego nie znalazłem:
umów ani praw. wyprawiono
mnie z listem, ogłuchłem
od eksplozji.

20.07.2012r.

3 comments:

emilia. said...

eksplozji wahadłowca?

Karol Samsel said...

Tak, Emilko. Wszystko wróciło do początku - chciałem tego, czy nie chciałem.

Jest taka ważna myśl u Karaska: "Przypadek jest być może pseudonimem Boga, kiedy się nie chce spoufalać".

emilia. said...

Powrót do początku, ale spójrz wstecz - bagaż doświadczeń, samoświadomości i poszukiwań, który utwierdza w przekonaniu, że droga, którą obrałeś, jest tą prawidłową.

Bóg, jak przypadek - chodzi po ludziach. Dziękuję za tę myśl, Karolu. Zapamiętam na pewno.