Saturday, February 15, 2014

Ion Antonescu


 
Hirmos

1

Nie wiem, gdzie jest moje miejsce na Ziemi, Ionie. Słowo,
którym od miesięcy chcę oddać niepełność, wciąż jest stroszeniem
grotu. W dobie wersu ty, koźlarz powożący zmasakrowaną

2

głową akatystu, nawis nad napisem przedzierzgniętym w zarys.
Tak, Ionie. Tę kłamliwą, nieprzebaczającą moc ulano ze starej łzy,
ze łzy kopalnej, córki dociekliwej diatryby kuli i krzyża.  

3

Powołano nowy zatrzask. Zatrzask chleba. Błękitni, czwororęcy
bracia wierności i obaw przenieśli gruz do naw i usiedli
w cieniu oczyszczonego logotikonu. By jeszcze rozłączać,

4

by jeszcze oddzielać – ziarno wychowawcy od plewy blagiera,
krew wychowanka od gorzkiej łzy znajdy. New School for
Social Research, survival of the fittest, pieśń o Gilgameszu:

5

anulowanie drogi. Stoimy, Ionie, u brzegów rozlewisk. Zbolali i
zachrypli. Zakrój i zakres ścinają nasze dłonie na okrawki
herbów, ścinki ksiąg i oka. Czy kiedyś przeminą ciemne obowiązki?

6

Nakazy czystek w cierniowym mieście, miłosierdzie gminy,
zew czarnej plantacji – czy można unieważnić? Nurzanie
serca w zastoinie z traw – czy daje się odwołać?

7

Nie mogę rzec słowa o Twoim nagim ciele. Mówię o zbroi,
o pelerynie. Nie mogę wypowiedzieć snu o Twojej głowie,
o piżmie i desce. Mówię o pragnieniu. Nie mogę wreszcie mówić

8

o prostej niewinności. Przybliżam sens perwersji. Błądzę między stadami.
 Ja, rzecz czarnoleska, ja, Szeherezada, ja, obraz, termonadruk. Ja,
Maria Falconetti sprawiająca skórę swoich rąk i nóg, zwijająca oskrobę

9

w czerwony liść czasu. Pociągnięci do tronu, cofamy się, Ionie.
W fortecach obecności mówimy o zastępstwie, wymawiamy służbę
pozbawioną treści. Ziarno misteriów na ziarno operetki. Spada

*

 i groby. I groby przecieka.

12-15 II 2014

Monday, February 10, 2014

W głębinie





Oto – wszerz i wzwyż.
Wszystko – toż samo.

C. Norwid

Podróżuj, górna belko karawaki. Przeciągnij mnie przez napis
w Borychowie, rozetnij gwoździem z Szumiącej, przedziel
drzazgą z Surmiężnego. Nie dopuść, bym wysunął się przez
nieodczytane. Niech mówią w wielkiej jasności: dziecię i
krzyż, dziecię i krzyż. Niech w końcu zrozumieją. W dom

mój weszła jedność. Przekradła się przeze mnie, jakby
szła pode mną i odwinąwszy mur, wyjęła mi wargę jak
wyjmuje się guz. I po raz pierwszy nie rozróżniałem
strony od powłoki, dzwonka od palczatki,  Suraża
od Hajnówki.  Gromadziłem moc, usztywniałem

stale wypadające źdźbło, wzbogacałem centrum.
Karawako, podróżuj. Podróżuj, górna belko. Któż
nadejdzie z odsieczą czytającemu w głębinie?

9-10 II 2014