Sunday, June 28, 2015

Poezja jak cwietok



Twoja śmierć, czytelniku,
głęboko by mnie poraziła.
Śmierć w Twojej rodzinie
dla mnie więc jak śmierć,

ale w rodzinie Ulmów,
ale w rodzinie Kosiorów.

Twoja śmierć, czytelniku,
wyrwałaby mnie ze śpiączki.
A wtedy widziałbym jasno
i ostro rozgraniczał,

czym jest wiersz na sadybie,
czym wiersz na lateranie.

Poezja jak cwietok,
Poezja jak cwietok,
poezja zwie to

opłakiwaniem.

Jedni wrócą ze złotym runem,
by okryć nim twoje resztki,
drudzy z odciętym baranim łbem,
jak gdyby taszczyli faun-lampę.

Albowiem gminą literatura,
gminą chrześcijańską, jedną
i tą samą od dwóch tysięcy
lat. Twoja śmierć, czytelniku,

moja repatriacja. Twój midrasz,
wiosenna ofiaro, mój szmonces
w połowie urwany. Twój głaz
odwalony, mój tomik

ciężki od piżma.

29.06.2015

Mój ojcze, Salieri



Salieri, mój ojcze. Jest zimne lato roku
dwa tysiące piętnastego. Nie wzeszedł
tutaj żaden liryk. Jeden dobry wiersz
ma siłę yorka. Jeden tom poezji –

– upór bernardyna. Czytałem
Leszka Bakułę, mam Marię
Malczewskiego ciągle przed
oczami, widziałem taśmy

ISIS. Powieści grupuję
przy stole na chłodnej plaży
dorobku, opowiadania
przy oknie w zasięgu

gwiazdozbiorów. „Gdyż
sforą jest twórczość Twoja” –
– mówi do Ciebie Pan,
mówi do Ciebie Mozart,

mówi do Ciebie Bakuła,
Malczewski, mówi ISIS.
„Nie ustawaj w tropieniu,
w podchodzeniu człowieka.

Zapraw się w voyeuryzmie,
wymuś na sobie torsje,
weź siebie w swoim imieniu
jak ćmę w łusce, ćmę w łusce”.

28.06.2015

Saturday, June 27, 2015

Jarzębina


  
Zgwałciłaś…

J. Kochanowski

Na czymś przecież musiały się oprzeć
ich podziw i wzruszenie. Jeżeli nie
sztukę, to isskustwo, ktoś bez cienia
wahania musiał dać im isskustwo.

A ja, Panie, cóż ja? Zgwałciłaś,
niepobożna śmierci, oczy moje.
Rozerwany różaniec, rozładowana
gałąź  – zerwany prastary konkordat

między tekstem a seksem.
Wyładowany wibrator.

Na czymś przecież musiały się oprzeć
ich style i rozmowa. Jeżeli nie epos,
to przynajmniej bylinę, ktoś ponad
wszelką wątpliwość musiał dać im

bylinę. A mnie, Panie, cóż mnie?
Mnie, śmierci, kastrowałaś,
mój tułów w cieniu stawiałaś.
Bazarek erotyku, pochlebstwo

taniej makabry. Jarzębina
w czaszce, jaja słowika

w zaroślach.

27.06.2015

Sunday, June 14, 2015

Bozon Higgsa


A tak i ty, folgując prawu powszechnemu,
Zagródź drogę do serca upadkowi swemu.
 
J. Kochanowski

Do Ciebie, nędzo, szafarko łask,
do Ciebie, nędzo, matko androidów
adresować będę niejeden blok papieru
przy moim stole i przy moim biurku.

Tak, skądś wiem o tym. Tak, właśnie
to przeczuwam. I grodzę drogę do
serca upadkowi swemu. Stawiam
ambonę w śniegu, układam

w oknie mózg, wychyloną
dziewczynę żegnającą ułana.
Co innego – kobieta, co
innego – mężczyzna.

Co innego – gmina, co
innego – mieszczanie.
Łechtaczka nie jest inna
innością penisa, choć

może być zapewne jego
dzienniczkiem. Jedni z niej
wymarli, inni śnią tu życie.
Kobiecy bozon Higgsa

na zodiakalnym
powietrzu.

14.06.2015