Sunday, December 18, 2016

Na zaśnieżoną scenę


1

W zimnym, niedogrzanym pomieszczeniu bez pulowera.
Tyle komedii, Panie. Tyle krzywdy i niemocy. Chłopiec
z łabędziem w Gliwicach. Jeszcze wyrazisty, niewypra-
ny z begonii ryb, różyczek mięsa, które ufnie spożywa
ten niepozorny duchowy ojciec mężczyzny z wołem w
Beńkowej Wiszni, którym (jak mówi prawo) chłopiec

*

się stanie.

2

Dopiero ochłonąłem, nieogolony w kałuży. Tyle kome-
dii, Panie. Jakiś garsonieryjny Gandhi na Mazowieckiej
krzyczy: gdzie jesteś, dobro? Mam wołać razem z nim,
Chryste? Naprawdę tego chcesz? Wołaćże przez okno
w sam środek rodzącej się strategii, zawilca całego roz-

*

poczy-

3

nającego się dnia – ludzie, ludzie, tu scenerie wyrżnię-
to, ludzie, litości, nazajutrz zaatakowały mnie świnie,
przeszły przez mój gabinet, zaszedł mnie od łazienki
nowy mikronapęd przyspieszającej śmierci: chłopiec
z łabędziem w Gliwicach? Ujrzał już, że współżyję i

*

że się

4

masturbuję. Widzi, kiedy piszę, bruczę oraz poczywam.
Wyciąga setki wniosków co do mojej natury. Twardych,
niepoetyckich. Usuwa moje wiersze, mieli moje notatki.
Ludzie, ludzie, tu scenerie wyrżnięto. Warszawski scene-
rikon mógłby tu mieć stolicę. Duchowość mężczyzny
z wołem to temat dla dramatu, który przerwany w po-

* * *

łowie

trysnąłby moczem
niewiary na zaśnieżoną

scenę.

18.12.2016

No comments: