Thursday, February 2, 2017

Autodafe (5)


21

Cierpiał na pewien rodzaj autyzmu. We wsi nazywali
go majtkarzem tandetnikiem. Stawiali pod matkobój-
czymi drzewami i zmuszali do potańcówki zdradulki,
starożytnego, podlaskiego tańca, w którym ludzką du-
szę symbolizować ma latająca pieczeń. Wywracał się
na ziemię, a na ziemi wywracał gałkami ocznymi do
góry jakby wierzył jeszcze, że pod podłogą znajdzie
wszystko to, co odkrywał nad słabym, ale rosnącym
w siłę nurtem Nadłogi. Ty zadymiarzu jebany, tłuku
Ty. Przedstawiłem się jako producent łóżek, wmówi-

22

łem im, że pochodzę z Kresów. Dołączyłem do klną-
cych go. Ty dookoła Wojtku popierdolony, ruchadło
Foucalta, Ty. Duszaku cukrowy wlokący się resztką
sił z anginą klatki piersiowej po dziwkarskiej ulicy.
Miał w sobie coś z ludzkiego palindromu, piersi Bu-
czkowskiego, tchawicy Brandysa. Konina z Konina,
wołałem za nim. I siałem też większy zamęt: Aninok
Aninok, aninocki skurwiel na konińskiej plantacji wy-
wracający beczki ze słowem koziołkującym! Cóż, ta-
ka była moja wiara, zaprzęg dojrzewania. By Maryja

23

była puszysta, a Jezus – zadbany. By Betlejem przypo-
minało Konstancin Jeziorną nocą, zaś Józef – Josepha
Conrada w marynarskiej koszuli. Niech ogolona głowa
Marii Krüger będzie dla nas rzutnikiem baśni dla Jezu-
sa, niech zachodzący łzą głos Melchiora Wańkowicza
(Nieoceniony Niedoceniony!) – budzikiem na godzinę
przed pogonią Heroda – Thomasa Stearnsa Eliota. Ver-
sace, Stroface, Versyfikace. Tafla żelaza Obojga Naro-
dów, podziemna pracownia płatnych miłości. Cierpiał
na pewien rodzaj autyzmu. Gdy czytałem mu wiersze

24

Saturniny Wadeckiej, obracał w dłoniach piłkę, która
nie była jej czaszką, ale dawała mi szansę zrozumieć
ciemny utwór. Jak hobby nieskończoności, które nie-
uprawiane, rychło zamieni się w snobby. Nazwałem
piłkę Pieszczochem, imię zmówione półgłosem, pół-
dowcip na płytkiej płycie. Lecz on go nie zrozumiał.
Czytałem wiersze Grassa i Pieszczoch tryskał krwią.
Jadłem z dłoni Celine’a i Pieszczoch buchał ogniem.
Nawet w okładki debiutów wybijał deszczowe strugi.  
Aninocki skurwiel, nieśmiertelny jak długi. Gruby ję-

                               *

zyk papugi, którą się oswoiło.
Gęste, nieziemskie. Piękno.

2.02.2017

No comments: