Saturday, June 24, 2017

Autodafe (16)


71

Dobrze. Spróbuję o tym szczegółowo opowiedzieć.
Jest ostatnia noc maja – dwa tysiące siedemnastego
roku, wyczerpany i obrzmiały po całodniowych za-
jęciach na polonistyce wchodzę – jak wierzę – bez-
szelestnie do Alei Zasłużonych na Powązkach. Ow-
szem, najdroższy, dezynfekuję matę, na której uło-
żę ekshumowane szczątki Staffa (Boże, słabo mi i
dziwnie mi, polski Mantegna uprawiający seks z
bogato oprawnym, francuskim lustrem). Tak, naj-
droższy, składam metodycznie kolczasty kokpit

72

z czternastu kolczyków, na które nasadzam swój
szloch, ostre kolory dyskretnej bieli: jego organy,
jego wnętrzności we wszechmaści wnętrz, czasz-
kę w kształcie muszli z wylotem w szczerbce ust.
Otworek na kluzę z tomikiem przeciągle mi zaję-
czy: usłysz mój bełkot zajęczy, gdy moje wnętrz-
ności z wręcz-kości paliwem: kosmiczny pościg.
Dobrze, nie ucieknę już w muzykę. Trwam cały,
ażeby opowiedzieć to słowo: tak nieprzemkliwe,
że aż nie staje mi łez. Umieszczam w resztkach

73

miednicy Uśmiechy godzin. W odcinku krzyżo-
wym pleców – Wiklinę. Myślę o śpiewającym
penisie w opuszczonej przesiece. O zboczach
i rubieżach sanitarnej seksualności wśród po-
gan. Zanim zapłonie znicz olimpijski, recytu-
ję – tak cicho, jak potrafię – fragmenty Jądra
ciemności. Słowo skutkuje – jestem Malinow-
skim polskiej literatury z powrotem, nie zwy-
romnogiem z Nekromantika. Jestem w Kongu
Powązkowskim, odlotowym ogrodzie najczar-

74

niejszego wapnia. Nie płacz, nigdy już nie pow-
rócę. Biegu zdarzeń nie odwrócę. Uwolnisz się,
uwolnisz się, uwolnisz się ode mnie. Uwolnisz
się, Panie. Uwolnisz się, czytelniku. Siądziesz
jesienią na ławce przed wydziałem. Z wiosną w
sercu, z Kamieńską na rękach. Nie będzie, nie
będzie mnie obok. Poczujesz, jak wielki ciężar
upada z Twoich piersi – jesteś Persefoną, któ-
ra ograła Hadesa. Moje podziemne ręce, moje
zrzezane myśli, mój seks i moja tradycja, któ-

75

re związałem ze sobą. Twoja energia słoneczna,
Twoje regały do upraw, czajnik i podgrzewacz,
elektroniczny Niechcic, Internet, cyfrowy Bory-
na złożony z prefabrykatów. Jagna, czyli Face-
book, bo Facebook jest kobietą. Czy mam dalej
wyliczać? Kogo nosisz na rękach? Kogo zwią-
zujesz węzłami, by stał i nie upadał? Wnuczka
Rolanda Barthes’a a jeden luźny wers, jeden
swobodny dodatek, prowizoryczna podpaska,
literacka podpaska, gdyby spłynęło krwią jak

*

śniegiem,
gdyby spłynęło.

24.06.2017

No comments: