Friday, March 9, 2018

Autodafe 2 (3)




Stefan Gołębiowski powiada: „ta winda z mroku
się wychyla”, lecz wcale nie wie, o czym mówi.

11

Poranek w Krzemowej Dolinie. Ciało Josepha Conrada
podpięte pod program komputerowy do wskrzeszania lu-
dzi. Niezdecydowany, zupełnie pogubiony, bawię się je-
go penisem, jakbym znowu miał czternaście lat i stawał
na wrotach pewnego szalonego, cielesnego gimnazjum.
Myślałem, że jestem Kartezjuszem świata poezji. Nic z
tego. Ale jestem Kromaniończykiem pośród wielu wąs-
konosych małp – a oznacza to więcej niż kartezjanizm.
Bo gdy pod białą koszulą Polaka wyrasta czarny stanik
Rosjanina, widzę prawie wszystko. Bo gdy pod jeansa-

12

mi Anglika widzę pełne niepokoju, zmartwione i niedo-
pasowane pończochy Irlandczyka, chwytam rzecz w lot.
Dlatego zleciłem – gdziekolwiek bądź: na brazylijskim
slumsie, w koreańskim obozie – zabicie człowieka, aże-
by jak najszybciej przeszczepić sobie serce. Bo (tak jak
Wy) nie mam dawcy. Bo nie mam serca Zbigniewa Her-
berta pod ręką. Bo sam jestem nowym Zbigniewem Her-
bertem. Jaskółka, która jest chora, na przykład zraniona
albo pojebana – co jest naturalne: zawraca czym prędzej
ze swych pokrętnych dróg. Powiecie mi, czemu nie stało

13

się tak ze mną? Bóg miał inne plany? Chciał z nudów zo-
baczyć, jak w Polsce pierścionek z mentosem w koronie
toczy się przez Warszawę, przecina wzdłuż i wszerz rów-
ninę mazowiecką? Bardzo śmieszne. Niemal tak, jak i to
że wyznałem miłość aktorstwu, a kiedy ono odrzuciło te
względy, wyczekawszy cierpliwie, aż się odwróci, zgwał-
ciłem literaturę. Zgwałciłem na śmierć. Byście wiedzieli:
spolonizowany do białej kości – zrusyfikowany do białej
czekolady na śniegu – mógłbym krzyczeć bez końca: ży-
li prawem Zuckerberga – Facebook o nich głucho milczy.

14

Być może to sprawia, że stoję w tym momencie nad roze-
branym do naga ciałem Conrada na chwilę po moim włas-
nym skoku z „Patny”. Być może to sprawia, że w pustym
obozie rekolekcyjno-wychowawczym dla młodzieży two-
rzącej przestaję widzieć różnice między nastolatkami krę-
cącymi się po własnych pokoikach w okularach wirtualnej
rzeczywistości na nosach z włączoną grą taką, jak Dante’s
Inferno a Konradem z wyciągniętymi do gry rękami z trze-
ciej części Dziadów. Cóż, to jedynie mój problem, tak jak
ja – jestem problemem dla nich. Bo i jak: mogłaby istnieć

*

mroźna, lecz bezśnieżna
książka o tytule „Zima”

15

z większością zamazanych całkowicie, bo przepoconych
stronic? Kostka lodu zwana mazurkiem Dąbrowskiego –
nie może przecież ot tak przepaść, nawet w jeziorze zwa-
nym jeziorem God Save The Queen. Cóż, może i trudno
w to uwierzyć, ale jednak wyrósł na gruncie obojętności
borowik zauroczenia. Tylko dlatego śmiem określić Con-
rada swą osobistą Monroe (bo Norwid z Brigitte Bardot).
Rutger Hauer oraz jego adoptowany przed wiekami syn,
Cliff Hanger wydobywają wspólną chusteczkę. Ciemna
Cinema. Krystalit od Lema. W starym kinie po kryjomu

                *

ocieramy łzy.

9.03.2018

No comments: