Tuesday, May 1, 2018

Autodafe 2 (6)



Wędrujące jądro natury:
człowiek i jego włóczęga.

26

No nie daj się prosić i wyjaw – ktoś tę rzeźnię u-
króci? Jakiś Hjalmar Branting? Jakiś: nowy Car-
ducci? Czy raczej wyrośnie nam kobra: na stosie
laureatów pokojowego Nobla? Zgrzmoci się ma-
ły pasynek, aż mu wyrosną odnóżki. Zableszczy
ostatni raz astma i opuści cycuszki. Wybechtasz
mnie, Panie, wybechtasz, lecz ja – Cię rozchem-
bdam na krzyżu. Nadzieję serce pod zbroczę, na
które natrafię w pobliżu. Pawełku, czyś żyw jest,
ptaszynko, czyżeś już zabit na polach? Siniaczki

27

Brystygierowej przykryłem grzywkami z Podola
i pierzchły kamienne chmury tak, jak mrzypenis
z mrzydłoni – któż nas przed deszczem miesięcz-
nym tak sprawnie, jak penis osłoni? Mam Helgo
harfą dotknięta – najzdrowsze palce: na świecie.
Wiem harfo Helgą nietknięta – że wszedłem: na
(proszę, zoperuj mi serce pęsetką leszczynową)
palcach pod przeciek. I teraz jako spozieram, ta-
ko tonę w transwersji. Bachraty – belbiec-błano-
weic, Prosiaczek kontrowersji. I nie daj się pro-

28

sić, a wyjaw – ktoś tę masakrę ukróci? Czy jakiś
rzemiocha-naprawiacz, arcydebeściak miał: wró-
cić? Czy byłaś z nim umówiona na potajemność
spotkania i z jakąś Berthą von Suttner: przemno-
żyłaś starania? Czy, mówiąc krótko, mam liczyć
na broń jądrową zbawienia, czy raczej – po głod-
nym półśnie: wszamać galarty cierpienia? Paweł-
ku, kogutku, czy słyszysz? Mój wiersz nie będzie
miał końca. Przeżyje wszystko, co spotka: po tre-
panację słońca, by krzyknąć: „Hej – ludzie prości,

29

przed nami jest Jądro ciemności”. By – zwarknąć:
„hej – ludzie puści, przed nami jest silos w czeluś-
ci”. Raz jeden szczerze ujmę sprawę, imaginujcie
to sobie: prawa do Doliny Issy wykupuje Netflix,
a prawa do Kroniki wypadków miłosnych – HBO.
Matka rozkazuje swojemu dziecku jak tresowany
niedźwiedź, by wyłączyło telewizor. Dziecko od-
powiada matce jak tresowany tygrys. Ogłuszona
piorunem w trakcie długiej burzy cząsteczkowej
Robertsonowa umiera, a Talidomid: dosiada ust

30

zaskoczonego tą śmiercią czytelnika. Dalida z Tali-
tomidu w konstelacji Zmarszczki. I co, rozliczony?
Żydowskiej grupy Jung Wilne specjalne kapiszony
pomogły mi pozbyć się świrów spod literackiej za-
słony. Z czeskiej grupy Devětsil ostrza motylkowe
napędziły pietra Annie Achmatowej. Cóż: z polską
grupą Skamander? Ich działko atomowe roztarło w
puch nadzwyczajnie: trzy ławy podfundamentowe.
Czy wkrótce więc wrócę do domu – nie przebaczy-
wszy nikomu? Jak to pogodzę z ambicją o chirurgii

                *

ogromu?

1.05.2018

No comments: