Tuesday, January 15, 2019

Autodafe 3 (8)


Aleksandrze Horeckiej

36

Czy „Home & You” znajduje się na drugim – ostatnim piętrze
Warszawy Wileńskiej? I czy jest prawdą, że wyżej już jedynie
niebo? Pozwoliłabyś? Patriotyczna karta tarota, bardzo proszę.
Jeżeli się odwraca, naczynie na jajka, koszyk na pieczywo bio-
rą się za dłonie, tworząc nierozerwalny krąg: dumne, że w nat-
chnieniu chwili stały się bezgraniczne. Czy „Bershka” schowa-
ła się przed nami w praindoeuropejskim cieniu, czy w neołaciń-
skim obszarze językowym: ucztuje, kawałkując przedpotrawy?
Czy profesor astronomii może być nacjonalistą? Czy nie ma a-
teizmu, szowinizmu, cnotliwości, religijności, pacyfizmu – niż-

37

szej bądź wyższej temperatury uczynków, zaangażowania, pro-
zelityzmu, acedii, nierozwiązywalnych problemów etycznych i
pedagogicznych – i jest jedynie pustka: jak w umyśle wytrawio-
nym – nie dość, że samą depresją, to jeszcze – intelektualną nie-
pełnosprawnością? I wszyscy, którzyście chcieli mną: manipulo-
wać, idźcie do domu, już jestem: zmanipulowany, martwy, zago-
towany i zaparzony aż do progu spieczenia w gęstym kiślu mani-
pulacji. Rozsypałem w korytku własnej śmiertelności – kasztany
czasu. Boże straszny, jak potwornie cuchną, chociaż z dwudzies-
tu siedmiu zostało ich tylko pięć. Nerwowo czytam „Collectanea

38

Theologica”, ażeby nie dać nikomu do zrozumienia, że: kasztany
się ruszają, a więc spotniawszy – wcale nie okryły się: chłodnym
wiatrem. Czy młody doktor orientalistyki może dzień po dniu sła-
wić ekoterroryzm, znalazłszy zimą na rzece wymrożoną petycję?
Czy w ogóle na rozgrzaną od siermiężnego, amatorskiego: speku-
lowania ziemię może spaść chociaż gram śniegu optymizmu poz-
nawczego, czy można by liczyć chociaż na szadź pogodnego cha-
łupnictwa? Myślę, że filologia to upadek dwunastu, góra trzynas-
tu zasilaczy z dużej, kilkunastometrowej wysokości. Podobnie fi-
lolog, weteran niewielkich tragedii: sprawiający kłopoty, lecz nie

39

gigantyczne, oburęczny, lecz nie bufiasty; na pierwszy rzut oka –
imponująco podbiegunowy, lecz gdy emocje opadną: swoiście ca-
sualowy korepetytor: w domu ortodoksyjnych Żydów: wykrzywia
się, poprawiając skarpetkę, z której wybuchają rozmaite sekretniki
tkaniny, mikrotajemnica po mikrotajemnicy. Taki bezmyślny – ta-
ki niezdrowo rozbudzony paparazzi: najlepiej jednego autora i jed-
nego tekstu, tnący kilkoma strumieniami wody naraz pokaźną, nie-
naturalnie zbitą i utwardzoną metodologię. Gdybym wyraził swoje
doświadczenie po francusku, byłbym nikim. Gdybym wyraził swo-
je doświadczenie po niemiecku, byłbym nikim. Jeżelibym wyrażał

40

swoje doświadczenie po angielsku, odkrzyknęliby co najwyżej (na
odczepne): Samsel’s poetry at its finest. Wyrażam swoje doświad-
czenie po polsku – i jestem w piekle. Zaprawdę – jestem w piekle.
Piszę tak, jakbym notował zapiski kurojebcy, a jednak – wciąż po-
zostają one rozprawą. Doskonale wiem, nie musisz mnie pouczać.
To wielki cud polszczyzny, wyłącznie: polszczyzny: Pan Tadeusz
po udarze, a jednak w karakułach. Klatka piersiowa w kolorze pra-
sowanego złota śpi na spalatalizowanym, zjabłkonkowanym łóżku,
wolna i nieobturowana – i czy nie ma empatii? Nie, nie ma empatii;
i czy nie ma miłości? Nie, nie ma miłości; i czy nie ma udręczenia?

*

Nie, nie ma udręczenia.

15.01.2019

1 comment:

Anonymous said...

Dobre i krwiste jak jasna cholera. Co z Tobą?