Wednesday, September 30, 2009
Goliat
bądźmy szczerzy mój drogi
jest już za późno na jesień
ziarno zasiane w naszych trzewiach
stwardnieje o wschodzie słońca
a już o zachodzie rozerwie
nam koszule zamiast karetki
przyjedzie pick-up ze znajomymi
z miasta niespodziewana wizyta
bądźmy dla siebie dobrzy
myślmy mój drogi o matce
buonarottiego dystyngowanej
kobiecie z kulą zorzy wewnątrz
która prowadzi syna przez zaspany
toskański targ rybny michelangelo
wymyśla opalone plecy świętego
hieronima w naskórku z łusek
głowę węgorza w aureoli i małe państwo
marzy o dniu w którym poparzy go smak
zastanówmy się nad jego matką proszę
to ważne ważniejsze od syna od pick-upa
strzelali z procy więc się zsunęła
na środek rynku przebita harpunem
którego nie widać wbrew światłu
pod światło uśmiech buonarottich
znajomi tak wcześnie dzwonią znajomi
mają podarunki empik megastore
podwodne alleluja otwórz się mój drogi
zrób im przyjemność udawaj dawida
tylko jego nie ma
w dziennikach twojej rany
30.09.2009r.
Tuesday, September 29, 2009
Kantyk o wschodzie słońca
panie uśpij moją czujność
niech choć raz nie będę
prorokiem cudzej nowiny
tak naiwnie pewnym
że świat nie jest komedią
wyprowadź mnie na ścieżkę dębu
zalej kokonem żywicy
niech przemówią do mnie chmura
kwiat wiśni rzeka i jaskółka
czyż mogę być dobrym pasterzem
w epoce tak śliskich powierzchni
Wydmusy, 12.09.2009r.
Monday, September 28, 2009
I stanie się sąd
strzeż się
obraz i tak cię przeniknie
Jerzemu Dudzie-Graczowi
ma dwadzieścia cztery lata
i nosi imię po osobie
której miał nigdy nie stracić
sergiusz (to znaczy życie
piękne i rozdzierające)
żłobi w szkle akty starych ludzi
zaprasza ich do pracowni
na dachu wieżowca
rozbiera ręką która
twierdzi że nie ma słów
aby wyrazić lekkość papieru ciała
i lekkość papieru pustki
mówi że sporządzi pietę
ale starcy na wzór cyrenejczyka
nie dowierzają mu
a staruszki z ciepłem
wytrąconym z ust
przemierzają czas pięścią
zaciśniętą w maryję
albo w weronikę
Częstochowa, 27.09.2009r.
Saturday, September 19, 2009
Wyjątek
praga północ ostatni dzień świata
dziewczynka na brzegu zajezdni
odciąga gumkę od spodenek
i kołysze się szklistym ruchem
opuszczonej przez boga kariatydy
nadszedłem za późno
niczego już nie cofnę
kimkolwiek bym się
teraz nie posłużył
nie wypowiem modlitwy
o skuteczne lekarstwo
za chwilę ciemność pożre ją
a ja pożrę ciemność
o cudzie spożywczy
sklepie cynamonowy
chorale gregoriański
skoro ten wieczór tak czy inaczej
eksploduje mi w piersiach
czy mogę się komuś zwierzyć
Warszawa, 17.09.2009r.
Friday, September 11, 2009
Nieodwracalne
na wzgórzu odróżnień hans haiden
(siedemnastoletni chłopiec
o którym mówi się znak krzyża)
spisuje dziennik powrotu do ziemi.
słońce paruje na czerwonym kolczyku
zawiniętym w gazę opatrunkową.
pamięć rozdwaja punkty świecące
na przebitej głowie kasetonu.
hans haiden marzy o bufiastych rękawach
hiszpańskich księżniczek poprzycinanych
nożem dekoracyjnym do pierwszej plamki
kości. prosi, abyśmy go zawrócili siłą.
to wrażenie ucieczki w niebo:
jego gardło zapchane jest słońcem
podwiniętego języka, zsuniętymi
spodniami, bielą czystej odległości.
chodź do mnie, hans, proszę.
wciągnij w siebie ten pożar świata,
a obiecuję ci, carrisime, przysięgam:
wszyscy twoi zmarli przyjaciele
wypuszczą ze świstem powietrze.
11-14.09.2009r.
Subscribe to:
Posts (Atom)