„Wszędzie są nożownicy…”
Polska kultura
literacka lat 60. XX wieku pochłonęła Wandę Karczewską, a w ostateczności –
przyczyniła się do kolapsu jej pisarskiej spuścizny. To ryzykowna hipoteza,
lecz w części uprawomocniona, zwłaszcza dzięki ukazującym się właśnie na rynku
wydawniczym listom pisarki do Seweryna Pollaka, poety i jednego z
najwybitniejszych tłumaczy poezji radzieckiej w Polsce. W momencie publikacji Odejścia,
tj. w 1959 roku, autorka Ludzi spod żagli
wydawała się już posiadać pełnię twórczych predyspozycji. W części potwierdzał
to odbiór krytyczny drugiej prozy autorki: Anka Kowalska i Marek Skwarnicki
określali senny i imaginacyjny niby-utwór Karczewskiej mianem tzw.
anty-powieści. Doprawdy, niewiele więcej pozostawało do zrobienia, aby uczynić
Karczewską polską Nathalie Sarraute. Paralele musiały przecież nasuwać się
same: wydanie polskie Portretu
nieznajomego opublikował „Czytelnik” w roku wydania Odejścia. Utwór przetłumaczyła Zofia Jaremko-Pytowska, włącznie z
przedmową Jean-Paul Sartre’a. Przypomnijmy jednak: Karczewska nie musiała wcale
oczekiwać przekładu – znała język francuski w stopniu tak dalece rozwiniętym,
że w 1957 roku przetłumaczyła skomplikowany i wielowątkowy dramat metafizyczny
Georges’a Neveux, pt. Skarga przeciw nieznanemu,
a następnie zaadaptowała go z mężem, Stefanem Drewiczem, na potrzeby Teatru
Polskiego w Szczecinie. Mogła zatem znać nie tylko Tropismes Sarraute z 1938 roku, lecz także – wzorcowe dla stylu
nowej powieści francuskiej La Jalousie Alaina
Robbe-Grilleta z 1957 roku, przetłumaczone w Polsce dopiero w 1975.
Trudno sprecyzować, w
którym momencie uznano pisarkę za „plebejskiego astrologa” – jak Stanisława
Swena Czachorowskiego określił niegdyś Jan Marx – sytuując jej dzieła w grupie
utworów sprowincjonalizowanych, hermetycznych i kobiecych. Niemałą rolę
odegrała zapewne bezpardonowa filipika Zygmunta Grenia, który w „Życiu
Literackim” z 6 października 1963 roku usiłował skompromitować temat
joyce’owski obecny w trzeciej powieści pisarki, tj. w Wizerunku otwartym. „Komentarze typu alkowianego” – dowodził
zjadliwie Greń – nie wymagają przecież tak rozbudowanej, literackiej koncepcji
psychologicznej, stosowanie narzędzi strumienia świadomości staje się w tych
realizacjach wyłącznie stylizacją, a nawet –
mącącym obraz ornamentem. Zarzuty Grenia powielił i zwielokrotnił Julian
Rogoziński, którego w studium na temat Głębokich
źródeł (1973) zastanawiał nieprzekonujący obraz męskiej sylwetki powieści
Karczewskiej: ojca rodziny, Piotra Kamieniarza. Wątpliwość recenzenta mogła
stać się źródłem istotnego sporu literacko-politycznego swoich czasów, o ile
samej autorce książki stworzono by warunki do wygłoszenia odpowiedniej repliki.
Piotr Kamieniarz nie był bowiem polskim modelem Colasa Breugnona – jak zarzucał
Karczewskiej Rogoziński – lecz zgodnie z przesłaniem listu 111-ego, miał
„stawać się nad-Breugnonem”: dziwacznym, tragikomicznym wyrazicielem i obrońcą
„polskich nadziei roku 1970”. Ten skrzętnie maskowany aspekt ostatniej wielkiej
sagi powieściowej Karczewskiej zauważył jedynie Stanisław Zieliński – wyimki
właśnie jego recenzji postanowiła przedrukować pisarka w drugim wydaniu
powieści (1982).
Nieporozumienia i
stereotypizacje utworów prozatorskich autorki sięgają także Odejścia – które mogło dzięki
rekomendacji Jerzego Andrzejewskiego zostać przeniesione na ekran, o którego
wydanie w języku francuskim (czyli w języku Nathalie Sarraute i Alaina
Robbe-Grilleta) mogła zabiegać Karczewska po powrocie z USA w 1961 roku – tyle
wskazuje trop z listu 85-ego. W Polsce recepcja Odejścia podporządkowana została literze Ogólnopolskiego Konkursu
Wydawnictwa Łódzkiego, edycji z 1959 roku, w której powieść Karczewskiej zajęła
miejsce o dwie stawki niższe (IV) od lokaty Ucieczki
Leona Gomolickiego (II). Zbieżność tytułów, a zarazem wzajemne reminiscencje
tematyczne, doprowadziły do uznania dzieł Karczewskiej i Gomolickiego za utwory
„bliźniacze”. Odejście okazywało się
w tym ujęciu wyłącznie gorszą wariacją fabularną Ucieczki, czemu najsilniejszy wyraz dali Włodzimierz Maciąg i
Bohdan Czeszko. Obaj zastosowali metodę zestawieniową: pierwszy w „Życiu
Literackim” – zgodnie z werdyktem jurorskim – wpierw przeanalizował powieść
Gomolickiego (nr 28/1959), następnie zaś utwór Karczewskiej (nr 30/1959); drugi
oba studia zamieścił w tym samym numerze „Przeglądu Kulturalnego” (nr 29/1959).
Antypatia krytyki
literackiej wobec pisarki ogniskowała się wokół krakowskiego środowiska „Życia
Literackiego” i była związana, jak w liście 107. przekonywała Karczewska, z
oskarżeniami o plagiat, które w 1958 roku 45-letnia autorka Czarnych koni skierowała pod adresem
Stanisława Stanucha, twórcy opowiadania Przegnany
z niebłahych powodów. Jeszcze w 1970 roku Karczewska utrzymywała tę samą
opinię, przyznając Pollakowi: „zyskałam wielu wrogów – którzy mnie dosięgają w
pismach, m. in. w <<Życiu Literackim>>, gdzie mój odwieczny wróg,
Greń niszczy mnie od 20 lat swoimi i cudzymi rękami. Za co? Za to, że
upomniałam się kiedyś listem do Machejka o to, że ich współpracownik, Stanuch,
przepracował moje opowiadanie i ogłosił jako swoje”.
Dodajmy: Listy do Seweryna nie tylko ujawniają
kulisy dramatu recepcji dzieł Karczewskiej, lecz także – artykułują nowe
tajemnice pisarki. Spośród wielu nierozstrzygniętych do dziś kwestii, jedną z
nich pozostaje problem zaginionego dorobku autorki Wizerunku otwartego. Czy Karczewska bowiem rzeczywiście, zanim
podzieli „los Heleny Dunin”, złoży w 1985 roku – jak sugeruje w liście 115. –
wszystkie swoje rękopisy w zbiorach Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego? Czy
znajdą się wśród nich nieodnalezione do tej pory powieści Casus Joanna i Droga do
Pensylwanii, o których tworzeniu wspomina pisarka w słowie wprowadzającym
do Fugi z tematem miłosnym z 1974
roku? Wstępna kwerenda w BUŁ dowiodła jedynie obecności korespondencji
Karczewskiej z pisarzami łódzkimi. Dalej: z jakich powodów pisarka usiłuje
zatrzeć ślady swojego pierwszego małżeństwa ze Zbigniewem Jasińskim,
legendarnym Kolumbem, którego wiersz Żądamy
amunicji recytowany 24 sierpnia 1944 roku na falach radiostacji powstańczej
AK „Błyskawica”, stał się najpopularniejszym wierszem powstańców Warszawy? O
jego historię dopomina się od Karczewskiej Lesław M. Bartelski już w pierwszym
liście do pisarki. Jeszcze wtedy autorka Fugi
z tematem miłosnym chce zatrzeć wszystkie tropy łączące ją z Jasińskim,
pierwsze informacje o małżeństwie „ludzi spod żagli” pojawiają się dopiero w
słowniku biobibliograficznym Współcześni
polscy pisarze i badacze literatury (1996). Wreszcie, w jaki sposób mógł w
pięcioleciu 1945-1950 skrzywdzić Karczewską Stanisław Witold Balicki, skoro za
równoważącą rekompensatę uznał on dopiero wysyłane dla pisarki przez 25 lat
roczne stypendia twórcze? – Karczewska napomyka o tym na poły żartobliwie w
liście 111-ym, przywołując prywatny list od Balickiego na temat Głębokich źródeł. Ostatniej,
najważniejszej zagadki z tej książki najprawdopodobniej już nie rozstrzygniemy:
kto w marcu 1964 roku zadzwonił do znajdującej się w stanie przedzawałowym
Karczewskiej z fałszywą informacją o śmierci jej męża, Stefana? Do lat 80.
Karczewska to wydarzenie wspomina, przywołuje spotkania z tą osobą – pochodzącą,
jak wskazuje, ze środowiska łódzkiego: „Żyję tu pośród zbrodniarzy, pośród
ścierw najgorszego gatunku, kiedyś powiedziano mi wręcz, że mnie można
zniszczyć w ciągu trzech miesięcy, drugie chciało to zrobić jednym telefonem. Składam
zeznanie na milicji, ale nie sądzę, by coś można było zrobić, dojść do czegoś.
Seweryn, wszędzie są nożownicy, ale w takiej masie chyba nigdzie” – wyjawi
Pollakowi Karczewska, nie panując nad emocjami w liście 96.
Serdecznie
dziękuję moim studentom, którzy wspólnie ze mną podjęli się przepisania w
Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie rękopisów listów Wandy
Karczewskiej do Seweryna Pollaka:
Annie
Gałaszewicz,
Marcie Górskiej,
Joannie Hyżej,
Bartłomiejowi
Nawrockiemu,
Emilii
Rucińskiej,
i Paulinie
Staniszewskiej.
Karol
Samsel,
Ostrołęka,
29 września 2012 roku.