Monday, January 16, 2017

Autodafe (4)


16

Szukam wierszy Aldony Sekuły. W społeczeństwach
interioru widziałem jej tomiki. Podobno zapracowana,
bez chwili przerwy, organizowała warsztaty literackie,
zgrupowania. Gdy już którąś godzinę z rzędu musiała
konserwować mówiącą mowę, żaliła się przyjaciołom:
czuję, jakbym przebijała serce striptizera. Oczyszcza-
ła, kochani, miesiączkujący posąg na ostatnią chwilę
przed wielką, poślubną nocą filozofii z poezją. Ptaki
stymfalijskie w Muzeum Watykańskim, które przepę-
dza sikorka bogatka, szata szatana, na wróble czysta

17

groza. Szukam wierszy Aldony Sekuły. Sienkiewicz,
polski biegun zimna, jednak jeden z jej zaginionych
sonetów znajduję właśnie na kartach konstytucji, ja-
ką był Potop. Na polach, dachach tego świata deszcz.
Szukam wierszy Sekuły, znajduję pamiętniki Maryi.
Ci wszyscy pielęgnujący pamięć po przodkach prze-
ciwko tym wszystkim, którzy peelingują, tylko pee-
lingują świeżą ranę czasu. Nerwowy wiec w zasypa-
nym namiocie, w którym Aldona kocha się ze mną
natarta kremem elegii, nakryta porannym śniegiem.

18

Szukam wierszy Aldony Sekuły i znajduję je w wie-
ży. Wierzę, że była polską Ruth Benedict, że jej mat-
ką była Anna Kamieńska, a ja jestem jej synem, ma-
łym Sekułą czekającym, aż talerz literaturoznawców
zakrzywi swój bieg, a ja podrzucę swoją nieszczęśli-
wą matkę pod samo centrum wirującego naczynia. I
jeszcze jedno: Sekuła była lesbijką, jak niejeden esej,
który w literaturze zdawał się kamieniem, a ostatecz-
nie przybierał kształt symbolicznej gałki. Poszukuję
limeryków Maryi z tą gałką w nierozgrzanej dłoni.

19

Uderzam tą gałką w utwór, ażeby pękł na dwoje, a w
jednej połowie brzezina, a w drugiej połowie sekwo-
je. Czaszka Aldony pęknięta, ale naprawiona rakieta
kłębiących się organelli na Jej błyszczącym umyśle.
Cholera Ci w bok, patrz, kiedy mówię do Ciebie! Ce-
kiny jej intelektu, półperełki w szyszynce. Laserowa
bombka, akrylowe kwiatki stylu baśniowego. Na sta-
rym orzechowcu mowy pozornie zależnej mowa pog-
rzebowa, smolisty kasztan-mydleniec, rymowany go-
reniec. Szpik dworzan w gniazdeczku z pańskich żył.

20

Szukam wierszy Sekuły. Od klasyki po jazz. Podejrze-
wam, że zmarła. Szeregowa Szymborskiej – wierząca
w mariaż migawki z notatką o światłocieniu. Zwolen-
niczka monarchii, monarchii gatunków i epok. Szuka-
łem jej na wydziałach, na kolokwiach, obronach. Nie
była nauczycielką, karmiła piersiami gazet na zmianę
z piersiami traktatów. Faust zakryty miseczką w oba-
wie przed promieniowaniem. Pracowita jak pszczoła,
jak kaskadowa solarka wierząca, że sól tej ziemi mo-
że pochodzić z maszyny, pisząca na klawiaturach na

*

każde wezwanie tytanów
Dawid, Dawid z pracami

i z procą.

Warszawa, 16.01.2017

Saturday, January 7, 2017

Autodafe (3)


11

Serce w ogniu. Furgonetka, która mnie wymija, prze-
kracza mnie. Kierowca, który rozpycha mi w ustach
wyschniętą bieliznę swojego dźwięku, wznosi sztan-
dar lub chorągiew z naszkicowanym ołówkiem peni-
sem. Która rączka dziecięca mnie budzi? I który gru-
by kęs chleba zmienia się w moim żołądku w literac-
ki rekuperator? Serce w ogniu. Nie wiem, nie wiem,
jak mam Ci się przedstawić. A może jeszcze inaczej. 
Kogo chciałbyś tu spotkać? Typowego książkowego
mormona? Miej mnie całego! Olgę Lipińską polskiej

12

poezji? Miej mnie całą! Zdziczałem i zdziwaczałem.
Czuję się jak poetycki solidaruch. Jak osiołek, który
wypuszcza pędy, aby stanąć u stajenki, w której uro-
dził się Zbigniew Herbert, jako przedwieczorna Rośli-
na. Pomniejszona. Niezezwierzęcona do końca. Pedo
oraz Philein. Ukochać Boga w dziecku – bizantyjską
miłością, jak nie kocha już nikt. Ach, achże, miej nas,
miechajże, miej nas, muzo skurwysynów, syreno opa-
dowa, w opejece swej. Serce w ogniu. Soczewki Aga-
ty Bielik-Robson w ogniu oświetlone latarką samego

13

Marka Bieńczyka. Dobrze, już koniec. Przechodzę nie-
pewnym krokiem na taras, jak gdyby znowu zaczynał
się wrzesień 2005 roku i pierwszy rok studiów na war-
szawskiej polonistyce. Na miły Bóg, żółta, mazowiec-
ka twarz, spierzchnięte, ostrołęckie usta! A jakby łom-
żyńskie. Soroka-Zaporożec. Kozak-Stagiryta. Apaszka
w kolorze drzew tajgi. Gerard z Żyrardowa. Zegarek w
kształcie szyszki spalowanej w nadgarstku. Dubler Zofii
Stefanowskiej. Sufler, acz półidiota Romana Ingardena.
A jednak owocowałem. Mały mniszek lekarski w mnicha

14

akademików. Być dmuchawcem dla niewiast, lecz nie zo-
baczyć zapłodnień. Zostać latawcem dla takgwiazd, choć
nie zrozumieć poronień. Aby podnieść różę, gdy mroźna,
styczniowa noc bez słonecznego ratunku. Jeżeli byłbym
Stachurą, wyśpiewałbym ją Tobie. Gdybym był Łomnic-
kim, ogryzałbym do ości ryby takich nocy, i byłbym del-
finem mroków, Wołodyjowskim ciemności. Moje pasyj-
ne książeczki, latający obozie z zadzierzgniętym jelitem,
loretańsko sauno, w której spotyka Maryję Platon spod
Nazaretu, największy brykieciarz antyku! Rękopis z Ma-

15

riensztatu przewożą do Saragossy, mnie zaś – osierocają.
Trebunie Tutki, domowe laboratorium polskiego gatunku
literackiego. Embrion poematu wędruje po świetlistym po-
lu. Pyza na polskich dróżkach uderza głową o pług, który
niegdyś należał do farmerów Ateny, rolników Afrodyty. I
staje się czarną wdową, pierwszym ojczystym kasztanem,
który będziemy nosić przypięty do naszych toreb w formie
barwnego breloczka zmieniającego kształty: od trzmielów
do chrabąszczy kolorowa droga znaczona trawami i krwią.
Przechodzę niepewnie na taras, jak gdyby był to Sylwester

                               *

co najmniej czasów wojny. Rok
czterdziesty trzeci. Samba sikoreczka. 
Smoła, Herojoanna umysłu.

7.01.2017