Wędrujące jądro natury:
człowiek i jego włóczęga.
26
No nie daj się prosić i wyjaw – ktoś
tę rzeźnię u-
króci? Jakiś Hjalmar Branting?
Jakiś: nowy Car-
ducci? Czy raczej wyrośnie nam
kobra: na stosie
laureatów pokojowego Nobla? Zgrzmoci
się ma-
ły pasynek, aż mu wyrosną odnóżki.
Zableszczy
ostatni raz astma i opuści cycuszki.
Wybechtasz
mnie, Panie, wybechtasz, lecz ja –
Cię rozchem-
bdam na krzyżu. Nadzieję serce pod
zbroczę, na
które natrafię w pobliżu. Pawełku,
czyś żyw jest,
ptaszynko, czyżeś już zabit na
polach? Siniaczki
27
Brystygierowej przykryłem grzywkami
z Podola
i pierzchły kamienne chmury tak, jak
mrzypenis
z mrzydłoni – któż nas przed
deszczem miesięcz-
nym tak sprawnie, jak penis osłoni?
Mam Helgo
harfą dotknięta – najzdrowsze palce:
na świecie.
Wiem harfo Helgą nietknięta – że wszedłem:
na
(proszę, zoperuj mi serce pęsetką leszczynową)
(proszę, zoperuj mi serce pęsetką leszczynową)
palcach pod przeciek. I teraz jako
spozieram, ta-
ko tonę w transwersji. Bachraty –
belbiec-błano-
weic, Prosiaczek kontrowersji. I nie
daj się pro-
28
sić, a wyjaw – ktoś tę masakrę
ukróci? Czy jakiś
rzemiocha-naprawiacz, arcydebeściak
miał: wró-
cić? Czy byłaś z nim umówiona na
potajemność
spotkania i z jakąś Berthą von
Suttner: przemno-
żyłaś starania? Czy, mówiąc krótko,
mam liczyć
na broń jądrową zbawienia, czy
raczej – po głod-
nym półśnie: wszamać galarty
cierpienia? Paweł-
ku, kogutku, czy słyszysz? Mój
wiersz nie będzie
miał końca. Przeżyje wszystko, co
spotka: po tre-
panację słońca, by krzyknąć: „Hej –
ludzie prości,
29
przed nami jest Jądro ciemności”. By – zwarknąć:
„hej – ludzie puści, przed nami jest
silos w czeluś-
ci”. Raz jeden szczerze ujmę sprawę,
imaginujcie
to sobie: prawa do Doliny Issy wykupuje Netflix,
a prawa do Kroniki wypadków miłosnych – HBO.
Matka rozkazuje swojemu dziecku jak
tresowany
niedźwiedź, by wyłączyło telewizor.
Dziecko od-
powiada matce jak tresowany tygrys.
Ogłuszona
piorunem w trakcie długiej burzy
cząsteczkowej
Robertsonowa umiera, a Talidomid:
dosiada ust
30
zaskoczonego tą śmiercią czytelnika.
Dalida z Tali-
tomidu w konstelacji Zmarszczki. I
co, rozliczony?
Żydowskiej grupy Jung Wilne
specjalne kapiszony
pomogły mi pozbyć się świrów spod
literackiej za-
słony. Z czeskiej grupy Devětsil
ostrza motylkowe
napędziły pietra Annie Achmatowej.
Cóż: z polską
grupą Skamander? Ich działko atomowe
roztarło w
puch nadzwyczajnie: trzy ławy
podfundamentowe.
Czy wkrótce więc wrócę do domu – nie
przebaczy-
wszy nikomu? Jak to pogodzę z
ambicją o chirurgii
*
ogromu?
1.05.2018