tamtej jesieni na dworcu
znalazłem martwą kobietę
trzydzieści dwa lata
miasteczka jubilerów
aż po sznur splatany
na szyi i palcu serdecznym
nazwałem ją meredith
by była jak drżenie
plam na owocu
chciałem ją zanurzyć
w gorącej porcelanie
wybudować tu szafot
lub gabinet luster
przyjechali po nią
zdarli podkolanówki
rozpalili ogniska respiratorów
czyhając na echo deszczu
do dziś gdy słyszę
krzyk niemowląt
jest przez moment tak
jakby meredith zsuwała
czarną rękawiczkę
12.04.2007r.
2 comments:
karolu, przeczytałam dużo tego, co tu. utonęłam.
Wchłonęłam wszystko, jednym tchem. Żyję tym. Prawdziwe.
Kasia J.
Post a Comment