Monday, August 10, 2009

Z pamiętników cesarza


jeśli mam umrzeć
zatop mnie u źródła
niech mi towarzyszy
lament andromedy
i nimfy imperium
których nie uwiodłem

przed świętem trepanacji
poluzuj nagolenniki
nie zapomnij wyziębić
pierwszej uncji tułowia
przed balsamowaniem

a gdy przyjdzie czas
niech twoja miłość tnie
niech mięso mnie opływa
mekką skór i pokrowców

jak mizerykordia

Łeba, 8-10.08.2009r.

Friday, August 7, 2009

Pieśń Edyty Stein


Sonet.

Z cyklu: SOLILOKWIA

Dziś w mieście koncert włoski, malutkie infantki
przyjechały ze Sieny, zagrają na skrzypcach,
z kamienic pełnych światła, półskrzepłych jak stygmat,
wycieknie smugą fermat alt pomarańczarki.

Królu każdej cząsteczki, geometro gazu,
strzeż przed ogniem i wodą kolory ulicy,
odeszłam zbyt daleko, ostrokrzew w habicie
odłożyłam na siennik w geście bez wyrazu.

Daj mi punkt odniesienia, przemianę symetrii,
noszę w sobie malarstwo, eikon przetarty
i pustelnie El Greca, proszę, Rabbi, przetnij

ten ptasi kłąb rojenia, psalm niedoumarły,
donieś mnie do wód słodkich, imieniu komety,
przeraź, zamknij i otwórz. Przeniknij. Ogarnij.

Łeba, 7.08.2009r.

Thursday, August 6, 2009

Pożegnanie Hansa Hausteina


Sonet.

Z cyklu: SOLILOKWIA

Ach, Friedel, na wypadek, gdybyś tu dzwoniła,
zostawiam marynarkę na ławce przed domem,
o demonach z cyjanku nie mów już nikomu,
zwróć też w kasie szulerni reliefy z Berlina.

Cóż, mogłem ci się zdawać nazbyt manieryczny,
przecież byłem Baalem, duchem dysonansów,
gotowym zawsze czule, z okruchem dystansu,
wierzyć w bóstwa słoneczne i tragikomiczne.

Nadeszła jesień, Friedel, weź z barku zasłony,
rozpakuj skrzynki wina, gdy przyjdzie gestapo,
przynieś im mój dziennik, ten krwią pobrudzony

i każ im się wynosić, świat lekki jak fatum
wówczas ciebie pożegna - został ocalony,
moje ciało zaś rozrąb, zwróć je, proszę, ptakom.

Łeba, 6.08.2009r.

Spowiedź Albrechta Dürera


Sonet.

Z cyklu: SOLILOKWIA

Przebacz mi, ojcze, popłoch, mówię we wzruszeniu,
spotkałem antychrysta na rynku w Bazylei,
fantom ubrany w ornat, pod wieczór w kościele
zdradził mi tajemnicę - umrę w zachwyceniu.

Szybko wyszedłem na skwer, zabity przez przestrzeń,
nicością otrupiały, w słońcu pinakotek
próbowałem się wieszać - pod gajem jak motyl
z trzepotem odrąbanym od skrzydeł na deszczu.

W jednej chwili pojąłem, że jestem mesjaszem,
tym z grawiur i z podmiejskich procesji złotników,
jestem grozą żelaza, Nazaret skrzydlatym,

tak powstał autoportret z ziaren i ogników,
rozplotłem włosy, ojcze, z wściekłością zatraty,
zalałem twarz werniksem i czekałem świtu.

Łeba, 6.08.2009r.

Wednesday, August 5, 2009

Modlitwa do Egona Schiele


Sonet.

Z cyklu: SOLILOKWIA

Mały bożku szkarlatyn, trujący Hermesie,
zasadźco drapieżników, korzeniu dynastii,
chciałbym wielbić cię w ciszy, daj mi imię, nazwij,
będę twoją nagością, lecz zostaw mnie wreszcie.

Odejdziesz, kiedy powiem, że jesteś jak pająk
w ubraniach moich bliskich, nie zaprotestujesz,
bo w głosie poznasz groźbę, sto słońc zawiruje
jak w Fatimie, nóż wepchnę w twoją świętą radość.

Pasterzu, centurionie, modlę się do ciebie,
choć zdradziłeś kapłana, on w tobie przeżyje,
zamaluję, Egonie, wiekuisty szczepie,

płótna twoje w kawiarniach i akty jak żmije,
za wszystko zmówię kadysz, taki, który krzepnąc
na proszku twoich bioder, w końcu cię zabije.

Łeba, 5.08.2009r.

Wyznanie Anny Friede


Sonet.

Z cyklu: SOLILOKWIA

Ja, Anna, z wielkim żarem wychowałam córkę,
na niebie scyzoryków związałam jej warkocz,
Anna Friede, Belgijka, akuszer i Parka
zbiegła właśnie z Hadesu-Sachsenhausen truchtem.

Anno, święta salowo, obozowa Chloe,
coś rozcinała martwych, zmiłuj się nad nami,

będą się do mnie modlić za dnia nad zwłokami,
zbudują cielca z brązu przed spalonym zborem.

Anna Friede, wciąż młoda wdowa i akuszer,
Monachium, czwarty sierpnia, sen mdły jak smak żyta,
wychodzę, by wymodlić z bogów twoją duszę,

na Marketplatz psy skomlą, zagryzły noc, świta,
czas mija, więc zdradź swoją największą pokusę
mi, Annie Roztańczonej krwią świętego Wita.

Łeba, 4.08.2009r.