Wednesday, December 29, 2010

Kommos


on nas opuścił aleksy.
dziś nocą po charkowie
spacerowały dziewczyny
z przestrzelonymi piersiami.

na placu swobody
zabito starą nikołajewną
zasypali ją śniegiem
jak nierozciętą księgę.

mógłbym podnieść kamień
i wepchnąć go w usta -
tyle nam zostało
z bólu mitologów

z krwi oszołomionych.
myślę o wandzie.
co dziś mógłbym zrobić
z chlebem na jej oczach?

z kostką świętej łucji
w szkatule rodziców?
to właśnie jest hańba:
skraj śmierci i miłości

ręka przepalona
pożarami lasów.
wyszedł nazajutrz
i kazał tu umrzeć.

w soborze uspieńskim
rozkruszył różańce
jak brzytwy pełne
gnijącego światła.

29.12.2010r.

3 comments:

Małgorzata A. "Somne" said...

Czasami poszukiwania w Internecie przynoszą doprawdy wspaniałe rezultaty, Karolu.
Dziękuję, że mogłam przeczytać te ścieżki ułożone ze słów...

Karol Samsel said...

Dziękuję, że poszukiwałaś. Nie mówię o tym wielu osobom na filozofii, właściwie to jest zbyt pierwotne do opowiadania. Ten wiersz napisałem po "Zwierciadle" Tarkowskiego...

Somne said...

Istotnie. Zbyt pierwotne. Jeśli chodzi o adeptów filozofii, mam na ten temat swoje zdanie, które zapewne jesteś w stanie zrekonstruować doskonale. Tymczasem...
"To właśnie jest hańba/ skraj śmierci i miłości"...
Gnijące światło...
i tylko chce się widzieć ponad i poza czasem.