on nas opuścił aleksy.
dziś nocą po charkowie
spacerowały dziewczyny
z przestrzelonymi piersiami.
na placu swobody
zabito starą nikołajewną
zasypali ją śniegiem
jak nierozciętą księgę.
mógłbym podnieść kamień
i wepchnąć go w usta -
tyle nam zostało
z bólu mitologów
z krwi oszołomionych.
myślę o wandzie.
co dziś mógłbym zrobić
z chlebem na jej oczach?
z kostką świętej łucji
w szkatule rodziców?
to właśnie jest hańba:
skraj śmierci i miłości
ręka przepalona
pożarami lasów.
wyszedł nazajutrz
i kazał tu umrzeć.
w soborze uspieńskim
rozkruszył różańce
jak brzytwy pełne
gnijącego światła.
29.12.2010r.
3 comments:
Czasami poszukiwania w Internecie przynoszą doprawdy wspaniałe rezultaty, Karolu.
Dziękuję, że mogłam przeczytać te ścieżki ułożone ze słów...
Dziękuję, że poszukiwałaś. Nie mówię o tym wielu osobom na filozofii, właściwie to jest zbyt pierwotne do opowiadania. Ten wiersz napisałem po "Zwierciadle" Tarkowskiego...
Istotnie. Zbyt pierwotne. Jeśli chodzi o adeptów filozofii, mam na ten temat swoje zdanie, które zapewne jesteś w stanie zrekonstruować doskonale. Tymczasem...
"To właśnie jest hańba/ skraj śmierci i miłości"...
Gnijące światło...
i tylko chce się widzieć ponad i poza czasem.
Post a Comment