A. Olczyk, Oni |
Wysłuchaj
mnie raz jeszcze, moje Jeruzalem. Spróbuję opowiedzieć o starym dworze w
Darginiu, o perle gradu i kostce jeżyny, które – spadłszy z bipolarnego
hologramu królestwa – zmiażdżyły twarz chłopca zamyślonego nad snem o bramie.
Oto znak, który wydobył ze strumienia kulę zabójstwa: rozciąłem tętnicę, a z niej
odpłynęła wyzwolona łza i wiem już, na litość boską zrozumiałem, nie
tłumaczcie: niewielki ludzki członek, tatarak, Kamlarki, wybuch gazu na
przedmieściach Wuppertalu – wszystko to zawinięto w tę samą jubileuszową chustę
Jane Eyre. Świat bowiem „okwita – mędrca słowo bezechowe – rusza głową”: surge
illuminare, surge illuminare. O zesłaniu i śmierci dominy mówi mi zatem owoc
jabłoni, o kneblach rozdzierających niepodzielne do tej pory wargi retorów –
dowiaduję się z gazet. Mała suita batalionowa, część o tytule: „Wyznanie
Empedoklesa”. W tym balecie, Jeruzalem, w balecie sfer i pięter, gnano nas do
izb dymnych, do bud mieszkalnych. Spróbuję opowiedzieć o Darginiu, Szreńsku, o
ogniu gór stołowych, lampie Rudolfa Hessa, cnocie christianitas. Boże, miej
litość nade mną, jeśli z ust opowieści wyrwą mi niemowlę, wyciągną łuk i
tarczę, przebiją na kamieniu grotem i pręcikiem.
17.08.2013