Tuesday, September 3, 2013

Tibia

A. Olczyk, Melancholia




  
Niech tak już zostanie, Rhodope. Nie dotrzemy do lóż wszystkich ludzkich miłości. Pozostało nam powiadomić tych, którzy przyszli tu, by się nam przysłuchać: na próżno, najdrożsi, na próżno Robert Lowell wyjadał serce Elizabeth Bishop, serce, w którym niegdyś – jeszcze będąc malcem – dopatrywał się symbolu starożytnej troski i filipiki przeciwko nowożytnej żałobie. Zagrzmiała bowiem flisacka pieśń, a Robert zrozumiał, że nigdy nie wetrze miodu w sierść pumy, którą wcześniej obłaskawił, że nie podpali jej we śnie – jasnej i gniewnej jak madonny przed grotami, że nie ukryje jej resztek pod grubym, sfilcowanym runem najprostszego lasu świata. To kres alegorii, pożegnanie modlitwy. Wyłącznie w tym jednym nie pomyliłem się, Rhodope. Oto dziś dzień mówiła do nas śmierć – śmierć w starej spilśniarce, śmierć Marty i Gabrieli, agonia Bogumiły, porzucenie Tomasza. Dręczące echo posłanników, wywoływanie foluszy, monarchia organiczna nieznająca zachodu, której nie złamią lotne bramy ni portale dialektu. Sutek tej wstążki właśnie dotknął ziemi. Na skały fortu zsunęła się pierś, mniszek obcych brzegów. Rodzi się tibia, którą połknie koźlę. Którego połknie chart. Którego połknie delfin. Przez którą zapłodni przebitą ławicę. 


3.09.2013

3 comments:

Anonymous said...

Ach, Norwidzie XXI wieku! Niechby szybciej, niźli po Twem skonaniu, współcześni pojęli te zawiłe wynurzenia...

Anonymous said...

Norwid XXI wieku? Chyba raczej pseudointelektualny bełkot

Anonymous said...

A ja uwielbiam Pana poezję! Pobudza do myślenia, podsuwa nowe sensy i znaczenia, niczego nie określa, tworzy nowe płaszczyzny, w których jednak niczego nie zamyka... Wyzwanie i zagadka. Tajemnica, której nie zdradza Pan nawet w bliskiej rozmowie z postaciami z Pańskich tekstów. Niesamowicie inspirujące.