Śmierć w mroku przedpokoju nie zna,
nie zna dnia. Kanarkowość słońca jest
dla niej minoderią, palmowe światło
księżyca powiększonego jak ryngraf
dopięty do koszuli, koszuli do porodu,
dopięty idiotycznie i odpięty bezmyślnie,
zaledwie atawizmem. Głos z Litwy, bez-
rękawnik, biustonosz, młot-litewnik.
Seks w mroku przedpokoju nie zna
już żadnej obawy. Cierpliwy i łas-
kawy – nie szuka nigdzie poklasku.
Wyrasta ziele rzepiku, lebiodka
majeranek bije światłością
marylki, by płowieć twardością
rozłupni. Karmienie ptactwa
w ogrodzie. Sąd wśród euka-
riontów. Zdegenerowane,
zdegenerowane – bierze nas
do siebie, jakby brało notabla
zdolnego odmienić mu życie.
27.09.2015