Jerzemu Beniaminowi Zimnemu
1
Spójrz
tylko, książka Żeromskiego w krajalnicy.
Zatrzęsienie
obrazów, wiatr od morza: sznurecz-
ki
napowietrznego bekonu, którym zawijam chu-
de
dłonie śledczych. Reboot. Współczesnopolski
wariant
legendy o wielkim inkwizytorze. Rzućże
2
jedynie
okiem, bilet na wieczór autorski Eleanor
Catton
w koksowniku. Sprostowane zdanie, roz-
winięte,
gramatyczne prącie należące do jakiejś
niewidocznej,
ponadjęzykowej istoty. Ufny, nie-
seksualny
Teatrzyk „Zielona Gęś” gwałcony pa-
3
pierowym
Teatrem Kamishibai. Nuże tutaj, raz
i
raz, rozpięta koszulka Brygidki Szymborskiej,
dziewczyny
wypełnionej szczęściem (Wisława
w
tutejszych basenach znaczy „sławiona przez
śmierć”)
– poszarpana przez mroczny, niedosu-
4
nięty
podajnik. Zerknij, choćby i samym ukrad-
kiem:
między dwoma kosami postawionymi na
sztorc,
między dwoma parami nożyc dźwignio-
wych
wzniesionymi po szpic Krzysztof Kamil
Baczyński,
shi tzu całej polskiej poezji XX wie-
ku
– ogląda własne pośladki w skorodowanym,
5
pozbawionym
poleru i po prostu – nieczystym
lustrze
wojny. Spójrz tylko, Sienkiewicz z mło-
tkiem
w piersiach: niecałkiem rozwiązywalne,
herbowe
równanie serca, światła włączone od
razu
na wypadek mgły. Reymont w blenderze,
6<
blender
w katedrze, Reymont w katedrze. Oto
i
moja odpowiedź na pytanie, gdzie, pisarzu –
>6
był
Bóg.
31.01.2018