Aleksandrze
Horeckiej
36
Czy „Home &
You” znajduje się na drugim – ostatnim piętrze
Warszawy Wileńskiej?
I czy jest prawdą, że wyżej już jedynie
niebo? Pozwoliłabyś?
Patriotyczna karta tarota, bardzo proszę.
Jeżeli się
odwraca, naczynie na jajka, koszyk na pieczywo bio-
rą się za dłonie,
tworząc nierozerwalny krąg: dumne, że w nat-
chnieniu chwili
stały się bezgraniczne. Czy „Bershka” schowa-
ła się przed
nami w praindoeuropejskim cieniu, czy w neołaciń-
skim obszarze
językowym: ucztuje, kawałkując przedpotrawy?
Czy profesor
astronomii może być nacjonalistą? Czy nie ma a-
teizmu, szowinizmu,
cnotliwości, religijności, pacyfizmu – niż-
37
szej bądź
wyższej temperatury uczynków, zaangażowania, pro-
zelityzmu, acedii,
nierozwiązywalnych problemów etycznych i
pedagogicznych –
i jest jedynie pustka: jak w umyśle wytrawio-
nym – nie dość,
że samą depresją, to jeszcze – intelektualną nie-
pełnosprawnością?
I wszyscy, którzyście chcieli mną: manipulo-
wać, idźcie do
domu, już jestem: zmanipulowany, martwy, zago-
towany i zaparzony
aż do progu spieczenia w gęstym kiślu mani-
pulacji. Rozsypałem
w korytku własnej śmiertelności – kasztany
czasu. Boże
straszny, jak potwornie cuchną, chociaż z dwudzies-
tu siedmiu
zostało ich tylko pięć. Nerwowo czytam „Collectanea
38
Theologica”, ażeby
nie dać nikomu do zrozumienia, że: kasztany
się ruszają, a
więc spotniawszy – wcale nie okryły się: chłodnym
wiatrem. Czy młody
doktor orientalistyki może dzień po dniu sła-
wić ekoterroryzm,
znalazłszy zimą na rzece wymrożoną petycję?
Czy w ogóle na
rozgrzaną od siermiężnego, amatorskiego: speku-
lowania ziemię może
spaść chociaż gram śniegu optymizmu poz-
nawczego, czy
można by liczyć chociaż na szadź pogodnego cha-
łupnictwa?
Myślę, że filologia to upadek dwunastu, góra trzynas-
tu zasilaczy z
dużej, kilkunastometrowej wysokości. Podobnie fi-
lolog, weteran niewielkich
tragedii: sprawiający kłopoty, lecz nie
39
gigantyczne,
oburęczny, lecz nie bufiasty; na pierwszy rzut oka –
imponująco
podbiegunowy, lecz gdy emocje opadną: swoiście ca-
sualowy korepetytor:
w domu ortodoksyjnych Żydów: wykrzywia
się, poprawiając
skarpetkę, z której wybuchają rozmaite sekretniki
tkaniny, mikrotajemnica
po mikrotajemnicy. Taki bezmyślny – ta-
ki niezdrowo rozbudzony
paparazzi: najlepiej jednego autora i jed-
nego tekstu,
tnący kilkoma strumieniami wody naraz pokaźną, nie-
naturalnie zbitą
i utwardzoną metodologię. Gdybym wyraził swoje
doświadczenie po
francusku, byłbym nikim. Gdybym wyraził swo-
je doświadczenie
po niemiecku, byłbym nikim. Jeżelibym wyrażał
40
swoje doświadczenie
po angielsku, odkrzyknęliby co najwyżej (na
odczepne): Samsel’s
poetry at its finest. Wyrażam swoje doświad-
czenie po polsku
– i jestem w piekle. Zaprawdę – jestem w piekle.
Piszę tak,
jakbym notował zapiski kurojebcy, a jednak – wciąż po-
zostają one rozprawą.
Doskonale wiem, nie musisz mnie pouczać.
To wielki cud polszczyzny, wyłącznie: polszczyzny: Pan Tadeusz
po udarze, a jednak w karakułach. Klatka piersiowa w
kolorze pra-
sowanego złota śpi na spalatalizowanym, zjabłkonkowanym
łóżku,
wolna i nieobturowana – i czy nie ma empatii? Nie, nie
ma empatii;
i czy nie ma miłości? Nie, nie ma miłości; i czy
nie ma udręczenia?
*
Nie, nie ma udręczenia.
15.01.2019
1 comment:
Dobre i krwiste jak jasna cholera. Co z Tobą?
Post a Comment