W
strachu o jego nazwisko
41
Jakie to ma Znaczenie,
wszyscy i tak zginiemy – nieważne, ile
bitew wygramy.
Jakie to kiedykolwiek miało znaczenie – prze-
sadna, magiczna
wiara w niszowy, dotożsamiający gust (Csuja
Laszlo, Popescu Constantin, Mundruczó Kornel). Jakie
to mia-
ło mieć
znaczenie: język, ja chciałbym zapomnieć języka, gdy
będą mnie pytać
o moje przekonania polityczne – wszelką mo-
wę trzeba mi
zapomnieć: jedno polityczne Ojcze nasz bez żad-
nego dobrze zorganizowanego
dźwiękowo fonemu: tyle zosta-
wię w tekście,
niewiele ponad stłumione, słone pyknięcie pod
wieczór długiego
dnia jałowych smaków. Jakie to ma Znacze-
42
nie – pomrzemy
kleiści, klej spłynie z wodą, która – nie nadej-
dzie od razu i
której żaden deszcz przed czasem nie zdoła zas-
tąpić. Jakie to
ma Znaczenie, że napotkałeś nareszcie moment
liryczny w Autodafe. Mam go przedłużać, celebrować?
Udos-
łownię: czy
chcesz, ażebym zachowywał się jak stara, dobrze
naoliwiona
nostalgią maszyna, poetka wsiadająca do tanich li-
nii kolejowych
na trasie Łowicz-Warszawa – przytykająca do
dźwiękochłonno-przeciwogniowej
szyby w pociągu komórkę:
i nagrywająca wolno
pokonywany przez kilkadziesiąt sekund
Sochaczew.
Chcesz tu Sochaczewa? Potrzeba mi szczegółów:
43
sochaczewskiej współczesnej
powieści gnostyckiej czy socha-
czewskiego,
prowincjonalnego romansu? Wszystko jedno, po-
wiadasz, byle
tytuł, architytuł „Spokój, całkowita odwrotność
siłowni miłości”
przewiercał się przez wątki i je wyzwiercied-
lał? A jakie to
ma zresztą znaczenie – Pisaressa czy Pisarmen?
Trzeba być
jednym i drugim, podzielić duszę na dwie komna-
ty i dać się przegryźć
ogarom polskim, które w nich wyrosną.
Panie, jakie to
ma znaczenie, że kochałem się z księdzem sta-
rokatolickim. No
jakie? Ja starałem się o utwór – on o parafię
w Warszawie.
Jakie ma mieć Znaczenie, że przepraszałem go
44
za to, że całe
życie upadam w śmierć: manieryczne, hermene-
utyczne, ontosymboliczne,
literackie, fikcjonalne; zupełnie in-
ne – niekompetencyjne?
Jakie to miało Znaczenie, jakie miało
Znaczenie, jeśli
wszyscy i tak zginęliśmy. Gaworzyłem tajem-
niczo – „Wybił
mi zęby, połamał mi ręce i nos”, a okazuje się,
że mogłem
powiadać – „Otwierają się bramy rozkoszy. Paweł
wybił mi zęby,
po czym odumarł, a smaczny chleb jego pięści
oślepia mnie
wyłącznie na jego ciemnościach; Anna połamała
mi ręce oraz
nos, po czym odumarła, z wyrachowaniem zosta-
wiwszy mnie nie
cieniom umarłych, lecz smudze własnej roz-
45
wałki. Zamykają
się bramy rozkoszy”. Jakie to miałoby: mieć
Znaczenie. Nie
wypełniłoby się treścią nawet za tysiąc lat, na-
wet gdybym zmyślał.
Konceptualizować mógłbym akapit roz-
łupany tamburynem,
lecz czy własną tęsknotę za zdrowym sa-
mym sobą? Jakkolwiek
to zabrzmi pretensjonalnie, bądź przy
mnie, gdy mnie
ogień pochwyci. Klasa wysłowienia nie weź-
mie się znikąd –
podobnie jak samobójstwa w Rzymie w cza-
sie największych
upałów. Jakkolwiek to rezonuje – nie wiem,
przecież nie
słyszę siebie – bądź przy mnie, proszę, gdy mnie
ogień pochwyci.
Bądź przy mnie cierpliwiej, sam ogień mnie
*
pochwyci.
19.01.2018
No comments:
Post a Comment