Wiesławowi
Rzońcy
46
Neoplatonizm nie
jest wiarą w to, że Pawła Adamowicza moż-
na wskrzesić, a
Stefana Wilmonta pozbawiać duszy nieśmier-
telnej,
wielokrotnie i niepowtarzalnie. Także i neokartezjanizm
nie jest jedynie
wiarą w to, że Paweł Adamowicz: ze Stefanem
Wilmontem raz
zabici w różnych momentach: już nie powrócą.
Neoplatonizm
jest smutkiem – ledwie stosownym, wizytowym
półbutem popryskanym
mlekiem, z którego nastolatkowie kpią
(mleko wiąże się
w ich głowach z obrazami spermy). Czemu u-
czyniłeś rzeczy późnymi,
nie wczesnymi? Czemu przyszedłem
na świat wyrojony
od miejsc uświęconych krwią, nie: spermą
47
Polaków? Czemu
muszę oglądać spermę Niemców lub Rosjan,
w stosunku zaś
do Polaków – kalkulować percepcję tak, by wi-
dzieć wyraźnie w
ogromnym, ponadbotanicznym spektrum tor-
turowane i
mroczne serce całego narodu. A jeśli inność zaczęła
się w sercu, nie
w penisie? – zapytujesz bez ceremonii, a zatem
znów trzeba
powtórzyć to samo: czemu robiłeś rzeczy późnymi,
nie wczesnymi, dlaczego
robiłeś rzeczy sercami – nie penisami?
Jakże trudno, kto
ci powiedział, jakże trudno – z wpływu chmur
izraelskiego
egzaminu dojrzałości: przelotną mżawę żydowskie-
go światopoglądu,
gdy wszyscy zmęczeni czekali na żydowską
48
noc. Ale kto ci
powiedział, że chcę inności serca. Miałem chcieć
inności serca? Przecież
przez długie lata wybywałem aż do jądra
w głębokich
ciemnościach, aby umieć rzeczowo wskazywać – w
chwilach takich,
jak ta: gdzie jest teraz: Paweł Adamowicz? Czy
w miejscu
uświęconym krwią filozofów – czy w miejscu poniżo-
nym ich seksem? Zarezerwować
wspólne miejsce w długiej staj-
ni u wywidlenia
dróg nie znaczy: odnaleźć właściwą odpowiedź,
lecz wpaść w
histerię i wynająć szalupę, ujrzawszy przypadkiem
kamieniste dno
aporii, o które wszyscy niechybnie pouderzamy.
Czemu uczyniłeś
rzeczy późnymi, nie wczesnymi? I cały system
49
emanacyjny
Jamblicha, cała jego nieskomplikowana teurgia jest
mi smutkiem – obolałym
uwodzeniem studenta twarzą spuchnię-
tą od alergii
cierpień i rozczarowania. Poddać swoje ciało z litoś-
ci to jak
spierać się o uniwersalia i przyjąwszy: z całkowicie nie-
wiadomych dla
antagonistów przyczyn indyferentyzm lub anty-
realizm, usunąć
się w cień na zawsze. Nie jestem księgą sikającą
sokami drzew i
krzewów, lecz człowiekiem, który – zrozumiał, że
nie chce
upokarzać innych ludzi. Chcę to wyznać z żalem – płeć
(czy chcę tego,
czy nie) jest moim talizmanem: to znaczy, jestem
mężczyzną i chyba
bardzo bałbym się wejść powtórnie w światy
50
jako kobieta,
dla przykładu Sigrid Gilsberg lub Anke Brunn i być
w 1968 roku w
Kolonii, którą pokochałem jako pogubiony polski
mężczyzna. Mogą piszczeć
pod nosami „gładkopowieki”, „zalatu-
jący klerkiem”, ale
będę trzymał się swojej wrażliwości, własnego
testosteronu. Najwyższy
czas, ażeby odnaleźć wyspę i wejrzeć aż
po jej głąb w
azonalną roślinność najstarszych pięter świata, nie
łypać białkami
oczu w genezyjski czosnek nad potokiem. Bardzo
wiele razy nad
ranem, sporadycznie po południu, niemalże nigdy
po zmroku przekładaniec
dwóch wielkich mórz: sprawiedliwości
i egoizmu uderza
w moją głowę i sprasowuje ją na eratyk nie cał-
*
kiem logicznego alibi.
Jakże blis-
kie jest mi (odległe) zawodzenie.
5-9.02.2019
1 comment:
Twoje wiersze Karolu uspokajają moją duszę. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Post a Comment