Sunday, October 30, 2011

Vaporetto


niech będzie nam przebaczone.
oto spaliliśmy maszynę tkacką
i rozpaczamy z samorodkiem
nadpalonej wełny na rękach.
o czasie niewiędnący, arterio
rozdwojona promieniem – nie
było nam dane wierzyć równaniu
lśniącemu jak luidor. lgnęliśmy

ku światłu prochowni,
latarniom nad auschwitz,
szkłom impresjonistów.

mówili dobrotliwie. rozkładali
stelaż nawet na wilgotnej klepce
warsztatu. śpiewali kantyczkę:
sauckel i hess, koch i mengele.
jak odejść, gdy ktoś inkantuje
elegię i wprowadza ją w tunel,
w którym ziarno głosu karmi
ziarno ptaka?

nie sposób odjąć dłoni
rozwieranej przez pierścień.
zawrócić samolotu
krążącego nad wioską.

30.10.2011

3 comments:

Anonymous said...

Cóż się wydarzyło?

Karol Samsel said...

Demony.

Ktoś kto kiedyś Ciebie kochał. said...

Powiedz że nie kochałeś.

Taką radę mam:
I nie kochaj nigdy.
Miłość to niewyobrażalne cierpienie.

Powiedz że nie zaznałeś tego cierpienia.

I wybacz temu kto Cię ranił..