Pomodliwszy się do Wielkiego Filantropa,
uczyń jeszcze wysiłek woli, by wspomnieć
cały swój dzień. Zanim zgasisz nocną lam-
pę, złóż ręce raz jeszcze. I niechaj uniesio-
ne będą w górę, nie, nie uniesione, unisone.
Unisone w stronę Twoich dostarcycieli,
stręcycieli, których spotkałeś dzisiaj.
Pomyśl, proszę, o czymś niezwykle
obrzydliwym. Dajmy: owłosiona kostka
do gry, obrośnięta kilkoma nowymi stro-
nami świata. Tym jest Twoja modlitwa.
Przewinięta rękami Boga, zmieni się w
złotą czaszkę. Dopiero, najdroższy. W Je-
go bezbarwnych taśmach. Po prostu Bóg,
Twój Pan i Bóg, który cię wywiódł z heli-
koptera w ogniu i z kuligu we krwi. Po
prostu podróż do kresu zielonej nocy.
Polskiej nocy czarów. Nie, najdroższy,
nie uniesione. Posłuchaj mnie uważnie:
unisone. W miejsce Twojego języka
słomka zapozycenia. Puchowa pałka
lingwisty bijąca po Twoich zębach,
trąca te wystające. Krtań na siedzeniu
taksówki. Chora, modzelowata, mal-
formowana, lecz spójrz. Ona ciągle
domaga.
15.05.2016
No comments:
Post a Comment