32 ½
Jezu Chryste, synu badylarza. Oznajmiam
Ci swoją śmierć.
Nadeszła o poranku w samej końcówce
marca. I w istocie,
miałeś rację, bez Twojego błogosławieństwa
nie dożyłem
kwietnia. Nie domknąłem ważnego dla
siebie tekstu o reli-
33
gijności Conrada, do którego zrywałem
się nieregularnie
zalany wodą ze studni, przebudzony z
pornograficznego
snu. Wszyscy święci powstawali z łóżek, aby przyjrzeć
się moim konwulsjom – śmiertelnemu sralis
mazgalis
na talerzyku literatury. Opłatek?
Horsztyński zawinął
w jego listki arszenik – póki żyłem,
tłumaczyłem ten
moment z dramatu Słowackiego studentom. Nie
mog-
ła im umknąć mroczna scena autoeutanazji
na Litwie
roku 1794 w dworku jak pięć minut, w pokojach
jak
pięć sekund. Gdybym tylko, Chryste, mógł,
z mono-
34
logu tego starca ukręciłbym dżingiel, by
wszystkich
młodych, nowodziewiczych budził ze snu. To
pra-
wda, zasłużyłem na chleb, chociaż nie
zarabiałem
na grób. Talerzyki na mrozie rozgrzewają
potrawy
niezaszczepione ciepłem, zalany słońcem
wysięg
sprowadza w łono doliny rozgrzewające
śnieżyce.
Baranku Niejednoznaczny, Sicie Prawewnętrznego
Cenzora. Zwalniam rezerwę terytorialną,
na której
po wielu latach zmnożą się kwiaty i
owoce, a ktoś
niepowołany odkryje zakopane w lodzie
poetyckie
35
mrożonki. Jakie to śmieszne, Jezu: mój cyrk
i mo-
je małpy. Odwieczny to dom dziewczyny, u
której
odwiedziny przechodzą w odwieczyny. Moje
życie
i śmierć. Czyżyk wyrywający się z ziemi,
zrzuca-
jący skórę, wylatujący motylem pozaustrojowym
w powietrze. Dziczka oliwna, operacja
płci z wiel-
kim Schadenfreude słodycza cukieraska.
Pierwszy
śnieg, Chryste. Młody Wirus. Conradowskie
„Wie-
rzę w Boga”, które nie zjawiło się
wypowiedziane
i dziś rozsadza mi czaszkę ciemniejącą
pochodnią.
14.03.2017
3 comments:
Karolu.
Mam pewność że drzwi do twoich wierszy są niewidzialne i aby odbiorca uzyskał szansę na ich zrozumienie powinien zgasić światło.Ale jak nie pomylić i nie zgubić tej alegorycznej konsekwencji....szukasz wymagającego czytelnika a to oznacza że jest w twoich pracach coś więcej tzw.wartość dodana.Zadając retoryczne pytanie...jak można widzieć w ślepocie odpowiadam trawestując słowa Roberto Calasso z książki ,, Zaślubiny Kadmosa z Harmonią'' że rozwiązanie zagadki może być nową zagadką trudniejszą od poprzedniej.A zatem co nabiera znaczenia...?..szkło powiększające czy jego wytwórca....
pozdrawiam Sebastian.
Takim właśnie wydaje mi się mechanizm egzystencji. Postępowanie w niewiedzy jest, tak jak to opisałeś, jedyną możliwą drogą naprzód. Mechanizm życia jest, w to właśnie wierzę, mechanizmem spiętrzenia, narastania, przyboru. I rozwiązanie zagadki ewokuje następną, metazagadkę. Uzyskana odpowiedź przeradza się w Twoich rękach w miecz obosieczny, mówiąc jeszcze wyraźniej, ranisz siebie własną odpowiedzią, która widziana bądź przesunięta pod odpowiedni kąt przemienia się w miecz nowego, trudniejszego pytania. Literatura kojarzy mi się z wolnością, hermetyzm kojarzy mi się z wolnością, to jest swobodny, choć skazańczy, nastygmatyzowany lot - ponad pytaniem i ponad odpowiedzią. Hermes unika miecza, Hermes nie podkłada głowy pod topór. To nie jest tak, że uzurpuję sobie prawo do bycia Hermesem. Nie, coś innego, coś dalece bardziej łagodniejsze, nie pozwalam sobie wytrącić z rąk prawa do marzeń o Hermesie. O Hermesie, nie o byciu Hermesem.
Łagodniejszego.
Post a Comment