Thursday, September 7, 2017

Autodafe (25)


116

Mam aksamitne rękawiczki, wyobraź sobie, proszę.
Mam perłowe nausznice. Ten poemat był moim wy-
ciem do księżyca i w głębi serca przyzwalam sobie
na myśl, że dzięki Autodafe na niezawodnym, siza-
lowym sznurku moich wnętrzności – jedynym, na
czym można wciąż bezwzględnie polegać – przy-
ciągnąłem go jeszcze bliżej Ziemi. I „pozwoliłem
złemu dojść aż do rdzenia życia”, jak mówi Klau-
diusz w Hamlecie. Klaudiusz Samsel. Samsel to
taka ślina Klaudiusza wymieszana z błotem, po

117

którym stąpała Gertruda. Samsel to taki obiekt
na celowniku młodego Różewicza-snajpera. I
tak, byłby mnie zabił, gdybym pisał Autodafe
w 1943 roku na ulicach Warszawy, z pewnoś-
cią jako Niemiec, jakiś Meyrink Strobl Gene-
ralnego Gubernatorstwa. Z mojego przepoło-
wionego przez Różewicza, niemieckiego cia-
ła wyszłaby kilkumiesięczna, łkająca Elfrie-
de Jelinek i zgasłoby słońce na parę – zupeł-
nie bezcennych sekund. Prześladowałbym

118

po śmierci wszystkie książki, w których Tade-
usz chce się spowiadać. Strąciłbym do wilcze-
go dołu irracjonalizmu – jego Nic w płaszczu
Prospera, jak balon przekłułbym – Matka od-
chodzi. Byłbym jego literackim nemezis wed-
le najlepszych prawideł, które we francuskiej
dziewiętnastowieczności ustalił Sainte-Beuve,
układne nemezis państwa Hugo. A na co ci ta
nienawiść? – pyta mnie moja matka. A na co
ci ta miłość? – odpowiadam jej, a ona się usu-

119

wa jak serce, które nie kończy inaczej – jedy-
nie spadkiem w przepaść. Założę paciorki na
szyję – zechciej sprawdzić, czy żyję. Pokryję
chusteczką piersi – i trwajmy o kłosek mąd-
rzejsi. Siedzę w dresach, t-shircie białym jak
płatek kosmetyczny przed klawiaturami, któ-
re z rozkoszy tracą oddech. Czy to właśnie –
jest piekło? Nie zdarło się życie, nie zdarło,
czas udać się w nowe tarło. Nie przeszło dy-
mem, nie przeszło, Bóg na nas szykuje swój

120

brzeszczot, tak nas uwolni od pieszczot. A
ja, jeśli mi pozwolisz, tak tu już pozostanę.
Na Twoim łóżku, obok Twojego śpiącego
dziecka, biblioteczki, łazienki. Z rozerwa-
ną słowami błoną dziewiczą. Taki Asnyk,
powiedzmy – z kapsułką krwi w lewym o-
ku, położony do snu ze spóźnionym męż-
czyzną zakrwawionym w kobiecie w pła-
chcie leśnego zwierzęcia. Koziołkowanie
serca. Ścięta kitka afektu, która wyrasta

                *

po latach w kwiat
paproci emocji.

7.09.2017

No comments: