1
Zabrakło mi oprawy i wygasł płomień.
Zakopałem się w kopcu żywego słowa
i
wszystko, co martwe (żywe nie posłu-
ży
mi nigdy za narzędzie) natleniło się.
2
Wzajemnie
siebie poniżamy. Słowo pi-
sane
jedno daje mi pewność: po ciosie
się
nie podniesiesz. Żgnięty jak alfons
w
czasie pogromu z tysiąc dziewięćset
3
piątego
roku (w Anglii to wydarzenie
mające
miejsce także w – Warszawie,
znane
jest pod cudacką zgoła nazwą:
pimp
pogrom), spędzam ostatnie mi-
3
nuty
przytomności przed wielką księ-
gą
z napompowaną gazem niejasne-
go znaczenia okładką. Teraz widzisz
wyraźnie,
ile głupcze – powiada do
2
mnie
Bóg – znaczy współmierna o-
prawa.
Zawodzący nożownik tylko
wtedy
Cię nie zawiedzie – kontynu-
uje
Bóg, chcę to zamarkować: kon-
1
tynuuje Bóg Ojciec, gdy – wyposa-
żysz
go w sztylet, zobaczysz w nim
słowo
wcielone powiastek płaszcza
i
szpady i spiętrzysz w nim umiejęt-
*
ność.
*
Zabrakło
mi oprawy, więc zbraknie
mi
pocieszenia – jeszcze trwam nie-
zależnie
i nawet przebity harpunem,
nie
tracę poglądu kołyski. Wszystko
0
jednak
ma kres. Na dachu Towarzy-
stwa
Ochrony Kobiet Żydowskich –
przysiada
potrzos, zawodzi, jak gdy-
by
powietrze (powietrze!) zbutwiało.
29.09.2017
No comments:
Post a Comment