1
Zgubiłem
dzwoneczek. Nie mam, czym przywoływać
moich
studentów. Pierzchają jak ptaki, pozostawiając
mnie
na wyślizganym od krwi Krzyżanowskiego par-
kiecie.
Do cholery, i czemu nie wybijałeś tych desek,
kiedy
był na to czas – krzyczę do zdezorientowanego
przyjaciela,
który poprzedniej nocy pocałował mnie
w
usta, czytając dwie księgi stepu – prawie że naraz:
obraz
pod obraz.
Zgubiłem
kwiatuszek. Nie wiem, jak wprowadzić ich
w
dorosłość za pomocą kaprawych wektorów. Podło-
ga
Krzyżanowskiego – nagrzewa się od młodzieńczej
gorączki
i jeszcze nie rozstrzygniemy – wszystko eks-
ploduje?
Pogubiłem dzwoneczek, a co jest tu chyba –
najgorsze,
chyba – najżałośniejsze, pogubiłem z kwia-
tuszkiem,
który był symbolem: czytelności ich losów.
Na
parkiecie Krzyżanowskiego dzwoneczek wybiłby
otwór,
mały, przysieczny otworek, przez który to dla
kwiatuszka
płynęłoby nowe powietrze, tlen czystszy
niż
tlen ich depresji, niż azot przygnębienia. Ale zgu-
biłem
dzwoneczek, no i zgubiłem kwiatuszek. Stude-
nci,
których straciłem, wołają mnie wieczorami z po-
larnych
odległości. Historie krótkie jak mgnienie (tak,
*
patrzę
na ich cierpienie). Historie czarnych trąbek,
paroksyzm
z perypetii poplątanych ze sobą na mo-
rzach białego
cierpienia.
Zdaje
mi się, że patrzę, naprawdę wiernie, na dzieje
białego
cierpienia przez ustnik czarnej trąbki. Lizak
pseudonimu
Eleuter, a nawet cukierek ziołowy daw-
nej
fascynacji fowizmem: wszystko wylądowało co
do
sztuki pod wydmami archiwum, na podmokłym
gruncie
nieschnącej rosy ognia. Miękka rana czasu.
Wrażenie: ginę w kosmosie. Może i tysiące mil od
*
literackiego
Colorado Springs wy-
jmuję
z ust umierającej studentki
kulę dyskotekową,
kulę dyskotekową.
kulę dyskotekową,
kulę dyskotekową.
21-22.12.2017
1 comment:
Spotkanie kosmosów bez czasoprzestrzeni wspólnej wyznaczonej przez wektor porozumienia. Nieistniejąca prostopadła łącząca wszechświaty biegunów myśli. A może gorycz – uzasadniona, a jednak - szklane lusterka jaskrawości kuli dyskotekowej ukazują twarz.
Post a Comment