1
To nie we mnie uderzyła racica jelenia okultyzmu,
ale w Juliana
Krzyżanowskiego. Co więcej – to nie
we mnie narasta
Jelenia Góra magii, lecz w Teresie
Dobrzyńskiej,
lecz w Teksasie Dobrzyńskiej: świat
jest naszym poparciem,
przeświat jest naszym prze-
parciem.
2
To nie na mnie
wylądował placek z owocami pap-
roci, a na Jerzym
Pelcu. Co więcej – wrośnięty ko-
rzeniami przybyszowymi
w zaciśnięte kiełzno uni-
wersyteckiej podłogi
stał się Pelc w puszczy jodło-
wej małym pelckiem
leśnym, próbą wysiłkową ba-
rdzo dob-
3
rego nasienia,
które przyszło nam stracić. Miłorząb
dwuklapowy,
symbol walki poezji ze światem. Do-
lina Issy w dorzeczu
Canossy: pomarznięte lisy na
płonące włosy. I w Grudziądz prapolskiej flory, w
Swarzędz na ruskie zmory: miłoząb dwuklapowy.
Miłosząb
4
odlotowy, a takoż obuklapowy, bo nie tylko mnie
staranowała dawna machina oblężnicza. Zmęczo-
ny i pijany fartuch wszystkich archiwów nabiega
świeżutką krwią skruszony w ćwiartałkę bielizny.
Stajemy w stanikach na śniegu – stajemy na desz-
czu w sli-
5
pach. To nie ja pozabijałem Wacławowi Borowe-
mu rodzinę, to świat. To nie ja poodcinałem dzie-
ciom Manfreda Kridla drogi do ucieczki – to wol-
ność. Szepcę bezgłośnie ariadę: „serce malowane
tak długo w ukryciu, lecz chleb do cna rozblakły,
*
kto więc mnie
zwróci życiu”.
1.02.2018
No comments:
Post a Comment