6
Żytom
kwitnącym się pokłoń, Żydom kwitnącym się prze-
kłoń.
Huf sokoli wystrzeliwujący pod niebo tysiące: tysią-
ce
tysięcy mil za rozdwojonym knotem świetlówki – przy-
szłości,
sylabizuje i gulgocze na nierozgrzanym powietrzu:
„Dzień,
w którym Jaruzelski zgasił lampę nad Polską prze-
jdzie
dziś płynnie w noc, w którą Samsel rozpali ją ponow-
nie!”.
Istnej uciesze nie ma końca. Cóż więc, zacznijmy tu
od
samego początku. Roger Casement, gejowski martyr Ir-
landii
podskakuje na poluzowanej głowicy rozświetlonego
promieniami
gamma, beletrystycznego ćwierć-buzdygana.
7
Helen
Keller, pracująca na rzecz upośledzonych w nieosu-
szonym
ogrodzie, podpatruje wszystkie odcinki Pitbulla
–
przez
szczapowate palce: i nazywa Patryka Vegę – Janem
XXIII
wszystkich sztuk wyzwolonych (a ja jestem wierny
swojemu
własnemu określeniu, że to Gogol, Gogogol pol-
skich
stanów wyczerpania, a to poemat Autodafe
– dokład-
niej
jego druga część snująca pół opowieść, a pół baśń nie-
retoryczną
o mrocznej ekstazie światem). W czasie okupa-
cyjnej
nocy ponadokupacyjna Jutrzenka – w której komin-
ku,
nie w palenisku – Georgia O’Keefe podpala
poddwor-
8
ski
glejt na nieszlachecką przemoc. Polska przekuta w suk-
ces.
Suksa przekuta w polkses podczas dwóch, no – może
trzech
błyskawicznych konwentykli, których nie zwieńczy-
ły,
nie spromieniły protokoły zniszczenia. Opuchnięte pre-
sokratejskie
łożysko dla urojonego, platońskiego – płodu,
nieodnowiona
rezydencja przedwcześnie powleczona lon-
tem
klątw. Wszystko pęka pięknem. Chłopiec, który zagi-
nął
w Łomży, wydostaje się na powierzchnię Villi Merce-
des
w Meksyku jako wypoczęty, wyregenerowany – cień
świnki
w fartuszku boginki. Szczyl w Szczylinie – strzał
9
w
dolinie, zapłodniony w złej godzinie. Niechże mnie! –
upadłem
jak worek ziemniaków na surową wieprzowinę
kodeksów
prawnych, nagi, bez finezyjnej, napowiewnej
perfumy
imperatywu kategorycznego, pozbawiony cho-
ciaż
i wiórka mydełka relatywistów. Bić belką w twarz
wiersza
aż wypłynie peelka, niewolnica estrady. Poroz-
mawiać
z nią o niewysłowionym, ponieważ już hydrau-
licznym
cierpieniu – zepsuty układ nagrody wprost po-
pod
rozbrykany układ kary. Pomyśl, że jesteś w Taizé:
Żytom
kwitnącym się pokłoń, Żydom chłodzącym się
10
zakłoń.
Pomyśl, że jest w Taizé z Tobą Autodafe
– na-
wet
na tym sakramenckim pustkowiu? Tak, nawet na
tym
sakramenckim pustkowiu. Mroczna predylekcja
z
ziemistoszarej predyspozycji. Kość słoniowa na lek-
cjach
w dzień testu z przepiórczych pozycji. „Co robi-
łem
przez te wszystkie lata”: bardzo cierpiałem, błys-
skotliwy
jak grzmot letniej burzy. Kolej Europa – Az-
ja,
wyobraź sobie, trudności z adaptacją. Pierwsze Au-
todafe
było moim własnym W stronę Swanna. I
teraz
przewędrowałem
do cieni kwitnących dziewcząt. Po-
*
zwól,
trzciny odchodzą do brzegu.
Jezioro
powoli zasypia – bakalau-
reat z natury – na podgrzewanych
*
* *
mieczach.
10.02.2018
No comments:
Post a Comment