16
Do
Matki Szwedki – czemu zapomniałaś, że język jest
czymś
rozciągliwym, przeciwnie do Matki Polki, która
zawsze
o tym pamiętała? We dnie, w nocy – zwracała
się
do tej myśli i mistycznie, mnemotechnicznie – roz-
pisywała
ją w sobie. Do Matki Szwedki – i co, a może
za
krótkie były nocne Szwedów rozmowy? Młot dyg-
resji
roztrzaskiwał Wasz nierezolutny pacierz: a to u-
nia
kalmarska, a to rozgawożka na tematy wyższości
Frihetsvisan
nad Trohetsvisan. A to (litości) Himmel-
ska
uppenbarelser zbyt zagadkowa, niewymiarowa?
17
Do
Matki Szwedki – powiem tylko tyle: jest jesień w
moim
sercu. Na dywanie z uczuć (to kilka metrów za
domem)
widziałem któregoś dnia kurę zjadającą ko-
guta.
Gdybym był Szwedem, mówię brutalnie szcze-
rze,
pochlastałbym się. Do jasnej cholery, mógłbym
wywiercić
w Callocaine dziurę i przełożyć
wolumin
przez
głowę, mógłbym spleść i wysmażyć z Bröllop-
besvär bransoletkę z upcyklingu, a cienia, widma ins-
piracji
bym nie miał. Stanąłbym w przedsionku. I do
Matki
Szwedki raz jeszcze – jestem (wiedz to!) zaje-
18
biście
wyczulony na ślepe plamki międzyludzkich re-
lacji.
Kiedy jedyna dojrzała źrenica w potwornie głu-
piutkiej
czaszce zwołuje ostatni ruch symboliczny, a
nie
utrzymawszy jarzma – ginie powalona dźwigara-
mi
sympozjum, zapalam niewielką świecę. Stworzy-
liście
precedens: czytając Dagens Nyheter przy cał-
kowitej
chlapie, mozolnej, deszczowej nocy – spali-
łem
muminka z wosku. Do Matki Szwedki: choćby
i
wyjrzał zza zakrętu Nobel, wiąż słowa za skobel.
Choćby
i jakimś cudem na horyzoncie pojawił się
19
Tołstoj
z zakrwawionym tamagotchi w ręku, choć-
by
i jabłku z łona wyrastały ręce: wiąż! słowa! za!
skobel!
Na rany koguta, to przecież ja potem, dale-
ko
gdzieś, daleko, w mrocznej Polsce – tłumacząc
Kata Pära Fabiana Lagerkvista studentom – czuję
się,
jak Naomi Watts w słynnych pierwszych minu-
tach
Funny games. Do Matki Szwedki: może
myś-
lisz,
że ja jeden nie wychowałem się na wierszach
Herberta
i filmach Pixara naraz? Cóż, pobożne ży-
czenia.
Oglądałem Toy Story, recytując półgłosem
20
Domysły na temat Barabasza. Rok w rok totolotek
polskiego
słonecznika dowieziony dwa wieki temu
z
Litwy przez Mickiewicza przechylał się bardziej
i
bardziej, w moją stronę. Aż wybuchnął krwią. O-
śmiornica
rozplata włosy przed lustrem. Zgubiona
w
ciemnościach, w zatarganych rajstopach – prze-
ciągniętym
przez las rąk staniku – Margaret That-
cher
napotyka Cthulhu. Do Matki Szwedki, osłoń
twarz
Sorgegondolen Tranströmera. Rekiny bizne-
su
na Wołyniu 1943 roku. I ja, mały Gatsby w do-
*
mu
zarzynanego, lwowskiego dziennikarza.
!
To,
co starałem się robić, robiłem całym sercem.
To,
co starałem się robić, robiłem całym sercem.
30.03.2018
No comments:
Post a Comment