Saturday, February 10, 2018

Autodafe 2 (2)


6

Żytom kwitnącym się pokłoń, Żydom kwitnącym się prze-
kłoń. Huf sokoli wystrzeliwujący pod niebo tysiące: tysią-
ce tysięcy mil za rozdwojonym knotem świetlówki – przy-
szłości, sylabizuje i gulgocze na nierozgrzanym powietrzu:
„Dzień, w którym Jaruzelski zgasił lampę nad Polską prze-
jdzie dziś płynnie w noc, w którą Samsel rozpali ją ponow-
nie!”. Istnej uciesze nie ma końca. Cóż więc, zacznijmy tu
od samego początku. Roger Casement, gejowski martyr Ir-
landii podskakuje na poluzowanej głowicy rozświetlonego
promieniami gamma, beletrystycznego ćwierć-buzdygana.

7

Helen Keller, pracująca na rzecz upośledzonych w nieosu-
szonym ogrodzie, podpatruje wszystkie odcinki Pitbulla
przez szczapowate palce: i nazywa Patryka Vegę – Janem
XXIII wszystkich sztuk wyzwolonych (a ja jestem wierny
swojemu własnemu określeniu, że to Gogol, Gogogol pol-
skich stanów wyczerpania, a to poemat Autodafe dokład-
niej jego druga część snująca pół opowieść, a pół baśń nie-
retoryczną o mrocznej ekstazie światem). W czasie okupa-
cyjnej nocy ponadokupacyjna Jutrzenka – w której komin-
ku, nie w palenisku  – Georgia O’Keefe podpala poddwor-

8

ski glejt na nieszlachecką przemoc. Polska przekuta w suk-
ces. Suksa przekuta w polkses podczas dwóch, no – może
trzech błyskawicznych konwentykli, których nie zwieńczy-
ły, nie spromieniły protokoły zniszczenia. Opuchnięte pre-
sokratejskie łożysko dla urojonego, platońskiego – płodu,
nieodnowiona rezydencja przedwcześnie powleczona lon-
tem klątw. Wszystko pęka pięknem. Chłopiec, który zagi-
nął w Łomży, wydostaje się na powierzchnię Villi Merce-
des w Meksyku jako wypoczęty, wyregenerowany – cień
świnki w fartuszku boginki. Szczyl w Szczylinie – strzał

9

w dolinie, zapłodniony w złej godzinie. Niechże mnie! –
upadłem jak worek ziemniaków na surową wieprzowinę
kodeksów prawnych, nagi, bez finezyjnej, napowiewnej
perfumy imperatywu kategorycznego, pozbawiony cho-
ciaż i wiórka mydełka relatywistów. Bić belką w twarz
wiersza aż wypłynie peelka, niewolnica estrady. Poroz-
mawiać z nią o niewysłowionym, ponieważ już hydrau-
licznym cierpieniu – zepsuty układ nagrody wprost po-
pod rozbrykany układ kary. Pomyśl, że jesteś w Taizé:
Żytom kwitnącym się pokłoń, Żydom chłodzącym się

10

zakłoń. Pomyśl, że jest w Taizé z Tobą Autodafe – na-
wet na tym sakramenckim pustkowiu? Tak, nawet na
tym sakramenckim pustkowiu. Mroczna predylekcja
z ziemistoszarej predyspozycji. Kość słoniowa na lek-
cjach w dzień testu z przepiórczych pozycji. „Co robi-
łem przez te wszystkie lata”: bardzo cierpiałem, błys-
skotliwy jak grzmot letniej burzy. Kolej Europa – Az-
ja, wyobraź sobie, trudności z adaptacją. Pierwsze Au-
todafe było moim własnym W stronę Swanna. I teraz
przewędrowałem do cieni kwitnących dziewcząt. Po-

                *

zwól, trzciny odchodzą do brzegu.
Jezioro powoli zasypia – bakalau-
reat z natury na podgrzewanych

                *
            *   *

mieczach.

10.02.2018

No comments: