Sonet.
Z cyklu: ZWIERCIADŁA
Portier zdejmuje skórę z głów zielonych krzeseł,
rubinowi mesjasze skryci w moim brzuchu
próbują przezwyciężyć śmierć wszystkich odruchów,
lecz piąta strona świata to krzyk martwych desek.
Dziś zasypiają we mnie Spielberg i de Palma,
koturny ich smokingów budzą lokatorów,
w recepcji dźwięk tłuczenia starych żyrandolów
poprzedza niewymownie szklanousta trauma.
O każdej porze pulsu przychodzi na nocleg
ofiara z trzech kieliszków burzących panteon,
gdzieś na zboczu łazienki zrzuca ciała obce,
zamienia się w kolędę lub w gasnący eon,
gram wtedy Antygonę w pościeli jak w todze
i myślę o dzieciństwie bezradnym jak Kreon.
15-17.09.2007r.
No comments:
Post a Comment