Sonet.
Z cyklu: ZWIERCIADŁA
Na parterze podobno mieszkał Modigliani,
korytarze falują od jego popiersi,
małżonkowie schną w ścianach, z góry, in excelsis,
zsuwają się pospiesznie dni fatamorgany.
Echo czułości strąca windy z podnośników,
framuga przed jadalnią odrobinę krwawi,
w radiu zapowiedzieli niż znad Jugosławii,
powietrze drży od panter ze starych portyków.
Kiedyś miała fortepian, stawiała herbatę
na jego czarnej grdyce, a wewnątrz kościołów
suplikacje szeptały gorliwą kantatę,
teraz tańczy fokstrota, w daczach palą ołów,
stanę się jej wyrzutem, Otellem lub katem,
piąte: nie zabijaj i szóste: nie cudzołóż.
18-23.09.2007r.
małżonkowie schną w ścianach, z góry, in excelsis,
zsuwają się pospiesznie dni fatamorgany.
Echo czułości strąca windy z podnośników,
framuga przed jadalnią odrobinę krwawi,
w radiu zapowiedzieli niż znad Jugosławii,
powietrze drży od panter ze starych portyków.
Kiedyś miała fortepian, stawiała herbatę
na jego czarnej grdyce, a wewnątrz kościołów
suplikacje szeptały gorliwą kantatę,
teraz tańczy fokstrota, w daczach palą ołów,
stanę się jej wyrzutem, Otellem lub katem,
piąte: nie zabijaj i szóste: nie cudzołóż.
18-23.09.2007r.
1 comment:
ech...
Post a Comment