mimo frasunku
chwała tamtym dniom:
nocą w
skórze wilczura nachodziła mnie pamięć.
zębami zrywała
domową przepaskę,
a język
niezdarny – szczenię betlejemskie,
zsuwał się
z piskiem na wyślizgane dno
autoportretu.
jest pewna
skarga, Boże, która psuje usta:
szykują się
do skoku – o chwiejak, o koniuszek,
zostawiamy
więc cienie przelanych rozgłośni,
spływ chlebów
i ballad, łzę leśniczówki,
choć palec owinięty
w papier nutowy
należało chronić
– mógł stać się
struną.
15.08.2012.
Krzysztof Schodowski, "Zachód słońca"
2 comments:
Mon Cher..
Je suis désolé de dire cela, mais cette poème est un peu verbeux.
Trop verbeux. Il serait bon de le prendre en mise au point.
Vous faites comme vous voulez.
Mon opinion est que, puisque ceci est votre première ligne de ce que je n'aime pas. Mon opinion est que, puisque ceci est votre première poème de ce que je n'aime pas.
Salutations Agréable et Chaleureuse de Votre ami. :-) :-) :-)
Mon amie, je comprends. Il est possible, mais temps - comme il faut.
Post a Comment