zastanów się, proszę: co jeśli ta mityczna
rzeka nadziei jednak nie istniała?
na co wówczas twoja arlekinada i jej
bezgłośność? dla kogo wzruszające
pamiętniki po belladonnach, obwiązane
ściśle o siebie wąską wstążką erekcji?
poza rzeką nadziei pamiętałeś o wszystkim:
ujadającej chimerze czasu, paplającym
zimorodku materii pierwszej; o całym
nieoczekiwanym rozgardiaszu nazwanym
przez eliota porośniętą włoskami muzyką,
erhebung*.
nawet o duchu marii korotkinowej
gwałconej na pietrowce ręką, która –
– choć mogła imitować pierwsze
słowo podniesienia – wepchnęła
w jezioro tego ciała pusty dzban
mitologii.
co więc stanie się z tobą egzystującym
w dwóch ramionach calderonowskiej
przestrzeni: w ramieniu uryny i w ramieniu
wody? pozwól, że powtórzę: co jeśli
ta pieniąca się rzeka nadziei, w której
utopiłeś schorowanych Gaję i Uranosa,
Parkinsona i Goyę: dwie pajęczyny
babiego lata –
– nigdy nie istniała?
Charleville Lios na Ri, 29.12.2012
_______________________
* Por. T.S. Eliot, Burnt Norton, w. 76, przeł. K. Boczkowski, [w:] idem, Szepty nieśmiertelności. Poezje wybrane, przekład, wprowadzenie i komentarz: K. Boczkowski, Warszawa 2001, s. 219.
No comments:
Post a Comment