Thursday, May 30, 2013

Dusze jednodniowe w 2. Programie Polskiego Radia



Bo też Dusze jednodniowe są próbą odpowiedzi na pytanie zadawane przez najwybitniejsze umysły epoki, dlaczego ludzkość tak łatwo jest podatna na idee jej niesłużące, na fetysze podawane zamiast prawdy, wreszcie na wykorzystywanie laickiego światopoglądu w walce z odmiennym pojmowaniem świata. Jest tu także ocena transformacji języka zmierzającego w kierunku marginalizacji uczuć, piękna, zatracania istoty elegii. Samsel w poprzednich książkach udanie polemizował z Norwidem, Miłoszem, Herbertem, próbował jakby znaleźć klucz do wspólnego domu, w którym mogłaby egzystować różnorodność tych trzech wielkich postaci świata literatury. Najnowszy tom: Dusze jednodniowe jest propozycją, jakiej dotąd w powojennej poezji nie było. Tom ten jest podsumowaniem rozważań poety, jakie miały miejsce w Dormitoriach i w AltissimumAbiectum - tomach wydanych wcześniej i tak przychylnie przyjętych przez krytykę.

J.B. Zimny, Szczęśliwy Dante

*
* *

2 czerwca o godz. 21.30 w programie 2. Polskiego Radia zapraszam na audycję Świat Poetycki: Karol Samsel. Rozmawiam z Witoldem Malesą w związku z wydaniem w Zaułku Wydawniczym Pomyłka tomu Dusze jednodniowe. Fragmenty tomu można znaleźć w serwisie Literatki: Dusze jednodniowe, Literatki. Studium Jerzego Beniamina Zimnego zostało opublikowane na jego stronie domowej: Szczęśliwy Dante

Saturday, May 25, 2013

Pogrzeb w Alpach







Odeszli. Pochłonęło ich rozcięte łono wahadła – żar. „Żar”
Maraia. Piasek perspektywy rzucany na węgiel. Byli zrozpaczeni
i sponiewierani: pod ich kurze nogi wylano butlę wody ognistej.

Prażenie, musowanie – przemiany śluzu w śnieg, dostawy srebra.
Krystalizacja. Zabrakło mnie, Panie, w rzeczach najmniejszych –
– w tych, w których jak w czaszce albo w miednicy mógłbym

umyć twarz. W domu, w chlebie, w łóżku. Dopominałem się
o nie – ja, kamień bijący w herb, wiosenny wytrysk na tarczy
Achillesa. Lecz to pogrzeb w Alpach:

złota elegia w drewnianych łapach ody.
Podziemna aria w jajowodach łąk.
 



25.05.2013

Sunday, May 12, 2013

Czechowicz rozmawia ze swoją matką





 

spójrz matko na usta wypełnione torfem, tej nocy je opróżnisz.
niech mówią językami wieczorów świata: to nasze Aberdeen,
nasze zbocze zdarzeń. Najdelikatniej – ząbkami grabi – rozerwałaś
balon w moim podniebieniu, nadpłynęło kargo w morzu białej

krwi – łepek jaskółki owinięty w afisz „La Belle Dame sans Merci”
z Teatru Starego. to wiosna tępicieli – piszemy nadal listy z prośbą
o ratunek, tytułujemy: żuk na bransoletce. Lublin naszych ciał:
skrzydła tomahawku i kija wędrowca – opowieść o obrożach

pozmienianych w igły babiego lata. dojrzeliśmy matko,
zjawiamy się więc nago na drodze do Piask, chusty spadają
do samych stóp, ostatni lot koloru: nośny, nieustawny –
– wielka unia domów stawianych w zimnym państwie.

eksplozja w kolebce.

12.05.2012