Saturday, May 17, 2014

Zachód słońca w Katarzynówce





                Tym żyliśmy. Wierzyliśmy, że słowo jest polną ścieżką,
że jest wzorcotwórcze i nie ma w nim śladu bad form.
Myliłby się jednak ten, kto szukałby w nas dobrych
duchów. Znalazłby główki. Odstępujące od siebie,

jedna przez drugą, jak najszerzej wskroś trzeciej.
Główki. Bowiem Ty, Panie, przyszedłeś. Prawdziwie
więc rzekłeś, że przyjdziesz. Odciąłeś głowę Lewiemu,
odciąłeś głowę Mahatmie. Anna Dymna osunęła się

obita z każdej strony białą, gradową planetą. Do kogo
należymy my dani temu wierszowi na jeden dzień
w roku na służbę i ofiarę? Kibitki spółgłoski
w stepach samogłoski. Słowiki języka i słowiki

losu. Dzieci Piotra Mękali i Anieli Gwiazdowskiej.
Główki. Tym żyliśmy. Wierzyliśmy, że słowo jest
pionkiem w grze taflowej. Fiokowanie włosów
i mielenie kości. Norymberga, to jest złośnic

poskromienie. Główki. Główki. Szpalery serca.  
Cały spoczywam w Tobie, Panie mój i Boże.
Panie Krasybyku, znów w Tobie zaległem.
Wody nie braknie, miłość nie umiera.

17.05.2014

No comments: