Erato, mówią o Tobie. Słyszę ich podniecenie,
gdy leżę w łóżku pod pledem. Ostatnio każdej
już nocy. Chyba nie widzą różnicy. Niezdrowi,
jak bardzo niezdrowi. Ofiary późnego zbioru.
Późnego zbioru owoców na pocałunek ognia.
Na pocałunek śmierci. Umrą, by nie zarosło.
Nie zarosło błoną. Na rewię piór oraz gnoju,
na samogon uczynków. Na strychulec dla
mnie. Bym ochronił swe nogi. Bym częścią
stopy wyrównał popiół dokoła laptopa.
Pisał po wydrukach novialem, solresolem.
Którymś z nowych konlangów, które
wciąż mogę skreślać, ogłuszać starym
językiem, nakładać go jak flet hańby.
Słońce. Słońce, Erato. Dudni pistolet
skałkowy w rękach szafarki łask.
30.01.2015
No comments:
Post a Comment