Twoje imię, Iluzjo, gdy stoję przed wejściem do domu
pracownika
i zgiełdanymi oczyma staram się wypatrzeć otwór,
który podobno
należy wypełnić kluczami, wypełnić go dobrze, jak
dobrą służbę.
Co słonko dziś podpali, by się dziwowali? Czy w słonku
strzelali,
by na mszę się zmawiali?
Rurociąg przyjaźni. Imię róży, nazwisko Różewicza. Ziemi
włos-
kiej do Polski. Ziemi polskiej do Włoch. Różewicz, ziemniaczana
mantykora, romantykora – meduza polska, Perseusz
włoski, lustro.
Meduza polska, ta, która ocalała prowadzona na rzeź
z nieodżało-
wanym, żydowskim
bazyliszkiem. Różewic, psiankowa twarz z solą w oku,
cukrem
na ustach – półsprażonym, półkarmelem – rozdzierająca:
matka
odchodzi, matka mi, ludzie, ludzie, mi matka, matka
mi odcho-
dzi. Ludzie dobrzy, odbijcie, odbijcie moją Królową,
Królową
Odch mi odbijcie.
A tak wcale nie jest, wcale być nie musi. Bo czy w
słonku strze-
lali, by na mszę się zmawiali? Do bistra zwierzęcej
żałoby scho-
dzą nasi rodzice. Torf tam jaśniejszy od gwiazd, mocniejszy
od
kaesów. Twoje imię, Iluzjo. Twoje nazwisko, Aluzjo. Pod
do-
mem podnosi się mgła,
gruz kosmicznej łapanki.
23.04.2016
No comments:
Post a Comment